Zastała noc, a dokładniej pełnia . Jestem w stadzie od niedawna i podoba
mi się tu. Niestety, jestem tylko ja i Phoebe. I tak jest fajnie
,ale brakuje mi innych wilków. I jakieś dobrej przygody. Właśnie chcę
iść na polowanie, bo zgłodniałam. Żal mi trochę tych wszystkich
zwierząt, które zabijam, ale chcę żyć. Nie pójdę nad jezioro, bo nie mam
ochotę na ryby. Więc do lasu. Pewnym krokiem, szybko zbliżałam się do
celu. Gdy nagle, zatrzymałam się. Usłyszałam trochę jakby szept.
Poczułam zapach (lub smród) wilka. Wytężyłam wzrok. Kątem oka
zauważyłam ledwie żywe ciało.Ciało wilka. Szybko do niego/ jej
podeszłam. Czarny jak smoła, aż serce mi się krajało. Przyjrzałam się.
Zawsze mam tak, gdy widzę cudze cierpienie. Dlatego moje ofiary zabijam
szybko i bezboleśnie.Wilk był czarny. Sierść odbijała się w blasku
księżyca.
Patrzył na mnie ledwo, mądrym wzrokiem. Ciało miał poszarpane zupełnie tak, jakby z kimś walczył lub został napadnięty.
- Kto ci to zrobił? - Zapytałam , a w moim głosie słychać było troskę.
Stadparł wilk przygaszonym głosem po czym... Odszedł ze świata
żywych. Próbowałam użyć swoich mocy i przywrócić do zdrowia tego biedaka. Nie
zadziałały.
- Dlaczego nie działają na ciebie moje moce? - Zapytałam po chwili zdziwiona.
- Kwiat Orchidei... - Lewo wyszeptał wilk.
- Co? Jaki kwiat? Kim jesteś? - Zaczęłam go wypytywać.
- Nie a czasu na wyjaśnienia. Rozwiąż zagadkę kwiatu Orchidei, a M'O będzie ci wdzięczny. - O
Nadszedł świt. I chodź mój brzuch domagał się jedzenia, ciągle myślałam o
tym, co powiedział ten wilk. Co to ( lub Kto ) jest ten Kwiat Orchidei?
I kto to ten cały M'O?...
>Ciąg Dalszy Nastąpi ....<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz