Obudziłam się rześka i wypoczęta. Wiatr mierzwił mi przyjemnie futro, a ciepła ziemia idealnie relaksowała. W jaskini nie było nikogo. Wyszłam, a przede mną rozciągał się piękny las.
,,Upoluję coś." - pomyślałam.
- Mamo! - zawołałam.
- Tato! Chodźmy na polowanie. - dobrze wiedziałam, że ojciec uwielbia ze mną polować.
- Gdzie ich wcięło? - powiedziałam do siebie.
Mijały dni, ale nic się nie działo. Rodziców nie było... Wataha należy teraz do mnie! Jak mogli mnie opuścić?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz