Ciepłe słonce ogrzewało moje futro . Otworzyłem oczy ale zaraz je zamknąłem bo oślepił mnie jasny blask . Wstałem powoli i patrząc się na moją ranę poszedłem w nieznanym mi kierunku . Nie czułem głodu . Nie czułem nic . W uszach nadal słyszałem trzask łamanych kości i krzyk siostry . Szedłem powoli , od czasu do czasu przewracając się o wystające konary lub o kamienie . Nie wiedziałem od ilu dni tak chodzę . Usłyszałem jakiś szum .
Woda - pomyślałem i zacząłem biec w tym kierunku .
Biegnąc nie wyhamowałem i uderzyłem w jakąś postać , która wpadła do wody . Słychać było jej krzyk .
- Sorry , zagapiłem się - Zacząłem się śmiać a na twarzy wadery było widać złość zmieszana ze zdziwieniem . Szeptała coś niezrozumiale .
- Sorry , naprawdę nie chciałem - Uśmiechnąłem się i podałem jej łapę . Ona ją odepchnęła .
- Nic się takiego nie stało ... Kim jesteś i co robisz na tych terenach ? - Spytała
- Chyba nie muszę ci się spowiadać ... Nazywam się Margon - Westchnąłem - A ty kim jesteś?
- Flower - Odparła - A masz jakąś watahę czy ... ?
- Nie mam , zostałem wygna ... zresztą nie ważne ... Gdzie twoja alfa ?
- Mogę cię tam zaprowadzić .
- To chętnie skorzystam z okazji . Prowadź .
Gdy byliśmy już na miejscu moim oczom ukazała się fioletowa wadera .
- To ty jesteś alfą tej oto watahy ? - Spytałem spokojnie rozglądając się za wilkami .
- Tak .
- A dołączyć to mogę ?
<Phoebe, dokończysz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz