Głodna i wykończona w końcu przybyłam do stada.Prawie nie miałam sierści
a oczy straciły swój dawny blask. Gdy tylko Margon mnie zauważył,
przybiegł do mnie zaskoczony.
- OMG, co ci się stało?! - spytał zdziwiony.
- Nie ważne. Porwano mnie. - odparłam ledwo.
- Myślałem, że odeszłaś. - odpowiedział lekko.
- Przypuszczą kolejny atak...
Nie miałam już sił. Chciałam po prostu zasnąć. Usłyszałam tylko cienki głos Margona :
- Nie umieraj!
I nagle, tryskałam energią. Zobaczyłam zakapturzoną postać z kosą ręku. śmierć?
- Gdzie ja jestem?- zapytałam się.
- A jak myślisz? - prychnęła. - W zoo? Stocz ze mną walkę. Jeśli wygrasz
- przeżyjesz. Możesz jeszcze wybrać tego przyziemnego wilka, bo był
światkiem twojej śmierci. To jak?
- Czy moje moce tu działają? - zapytałam.
- Oczywiście.
Odezwałam się telepatycznie do Margona i zapytałam się.
< Margon, dokończysz? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz