środa, 4 grudnia 2013

Od Kiby - Laboratorium


-Mamo… mamo! – próbowałam obudzić mamę. Czemu nagle zasnęła? Co ten pan zrobił? Co to za czerwona plama?
- Mamo? Obudź się… no już… chodźmy się pobawić… - w końcu zrozumiałam, łzy mi zaczęły lecieć strumieniami po policzkach, zaczęłam wyć najgłośniej jak potrafiłam.
- Spokojnie mała, chodź do mnie, nic ci nie zrobię… - nagle zrobiło się ciemno, poczułam, że ktoś mnie podnosi, byłam w jakimś worku, albo czymś. Próbowałam wołać po pomoc, lecz nikt mnie nie słyszał, wszyscy nie żyli. Mama, tata, siostra… Zaczęłam płakać jeszcze mocniej. Nagle poczułam, że jedziemy samochodem.
Po kilku godzinach jazdy mężczyźni wysiedli z auta. Weszli do jakiegoś pomieszczenia, nieładnie tam pachniało… padliną. Nagle jeden z nich wyjął mnie z worka, strasznie tam było biało. Podał mnie innemu mężczyźnie, ten oglądał moje zęby, pazury, łapy, kark itp.
-Nada się –powiedział- weźcie ją do innych- i znowu zrobiło się ciemno. Tym razem przeszliśmy tylko kawałek po czym Zły po prostu „opróżnił” worek. Upadłam ciężko na ziemię. Rozejrzałam się. Dookoła były inne wilki. Wszystkie mniej więcej w moim wieku, lecz gdy spojrzałam w ich oczy… nawet nie wiem, czy w ogóle coś przez nie widziały, były strasznie białe, bez wyrazu, uczucia... Nagle podszedł do mnie jakieś inne szczenię. Ona miała normalne oczy.
-Hej. Jak się nazywasz? –
Nie odpowiedziałam, bałam się. Czy ta wadera też mnie skrzywdzi? Czy ona też zabije wszystkich?
-Nie bój się. Też to przeżyłam…
-Nagle otworzyły się drzwi. Weszła jakaś kobieta w białym fartuchu, z torbą w ręce.
- Witajcie, moje kochane wilczki. Nie bójcie się mnie. Mówcie do mnie… ach, no tak wy nie umiecie mówić… jeszcze nie. Tak samo nie umiecie się regenerować, walczyć, zabijać… ale nie martwcie się. Ja wam pomogę.
Otworzyła torbę i wyjęła z niej strzykawki. Wystraszyłam się jeszcze bardziej. To samo zrobiła ta druga wadera, która do mnie podeszła.
- Wiesz może o co tu chodzi? Boję się…
Inne wilki, te z białymi oczami automatycznie, jakby na znak podeszły do kobiety i ustawiły się za nią w kolejce. Kobieta robiła im po kolei zastrzyki. Gdy skończyła spojrzała na nas.
-A to są te nowe tak? Nie bójcie się, nic wam nie zrobię. Chcę wam pomóc. Teraz jesteście tylko głupimi, słabymi zwierzętami, ale ja wam pomogę. Zrobię z was coś niesamowitego!
Podeszła do nas. Chciałam uciec, ale ona była szybsza. Próbowałam gryźć i drapać ale mi się nie udało. Poczułam lekkie ukłucie i… straciłam przytomność? Nie wiem. Gdy odzyskałam świadomość zobaczyłam, że połowa wilków leży martwa na ziemi, a moje łapy i pysk są całe we krwi…
Koszmar ten powtarzał się codziennie przez cały rok, aż udało mi się uciec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz