- Hej. Jak się masz. Jestem Vearil. Chyba nie mieliśmy okazji się spotkać. Jak masz na imię? - spytała mnie wadera
Spojrzałem się na nią i badawczo zmierzyłem wzrokiem.
- Jestem Raizel - odpowiedziałem dość chłodno
Vearli była miła. Więc i ja postaram się być.
- Owszem. Nie mieliśmy okazji. Lecz mimo wszystko znam cię z widzenia - uśmiechnąłem się lekko
- Naprawdę ? Jesteś nowy prawda ?
- Tak. Skoro się już spotkaliśmy może przejdziemy się na spacer ? Bagna to raczej nie najmilsze miejsce
Wstałem z jałowej ziemi i zdobyłem się na jak najmilszy wyraz twarzy.
< Vearli ? XD >
sobota, 30 listopada 2013
Konkurs rozstrzygnięty!
Konkurs dobiegł końca i...mamy zwycięzce! Szczegóły w zakładce ,,Konkursy". Nagroda w ,,Oszczędności", a nowy przedmiot (już do kupienia) - w ,,Sklepie"!
Od Rufousa - Cd historii Wadii
Przez
chwilę nie wiedziałem co odpowiedzieć. Uśmiech na chwilę zniknął z
mojej twarzy. Co powinienem zrobić? Po kilku krótkich sekundach znów
uśmiechnąłem się i spojrzałem w oczy Wadii, które błyszczały mieszanymi
uczuciami.
W końcu chciałem coś powiedzieć, ale nie zebrałem w sobie na tyle odwagi. Położyłem łapę na łapie Wadii. Dopiero w tym momencie mogłem wykrztusić z siebie słowa. - Tak... - Uśmiechnąłem się podnosząc pyszczek, który do tej pory wkuty był w ziemię. <Wadia? 0 weny xd> |
|
Od Vearil - Spacer
Znajomości. Po prostu ich nie miałam. Co prawda znałam dość dobrze Luufierę i Phoebe, ale poza tym, nikogo.
Musiałam poznać wszystkie wilki w stadzie, a przynajmniej większość.
Tylko jak?
Jak zwykle udałam się na bagna, bo tak zawsze mi się lepiej myśli. Ale w drodze spotkałam wilka. Podeszłam do niego i powiedziałam:
- Hej. Jak się masz. Jestem Vearil. Chyba nie mieliśmy okazji się spotkać. Jak masz na imię?
< Jakiś wilk? >
Musiałam poznać wszystkie wilki w stadzie, a przynajmniej większość.
Tylko jak?
Jak zwykle udałam się na bagna, bo tak zawsze mi się lepiej myśli. Ale w drodze spotkałam wilka. Podeszłam do niego i powiedziałam:
- Hej. Jak się masz. Jestem Vearil. Chyba nie mieliśmy okazji się spotkać. Jak masz na imię?
< Jakiś wilk? >
Od Margona - Do Fire i Luufiery
Mdła woń rozkładających się zwłok nadal pozostała. Obudziłem się z
koszmaru jednak nadal czułem ten zapach. O mało co nie zwymiotowałem.
Położyłem się znów. Usłyszałem odgłosy kłótni. Myślałem że zaczynam śnić
i przewróciłem się na drugi bok. Otworzyłem niemrawie oczy. Jasny blask
sprawił że tym razem poczułem że muszę wyjść i sprawdzić co się dzieje.
Uniosłem wzrok.
- Co tu się dzieje ? - Ziewnąłem patrząc się to na Luufiere a to na Fire.
- Nic takiego. Lepiej już zostaw nas same. Musimy to załatwić - Odparła jedna z nich patrząc się złowrogo.
- Załatwić co ? - Zdziwiony ziewnąłem po raz drugi.
- Nic. Idź już sobie i... - Fire utknęła w końcu zdania.
- Chodzi o... -Zamyśliłem się- O partnera czy coś?
- Mniej więcej- Odpowiedziała Luufiera spokojnie patrząc się w jasną kule.
< Fire? Luufiera? >
- Co tu się dzieje ? - Ziewnąłem patrząc się to na Luufiere a to na Fire.
- Nic takiego. Lepiej już zostaw nas same. Musimy to załatwić - Odparła jedna z nich patrząc się złowrogo.
- Załatwić co ? - Zdziwiony ziewnąłem po raz drugi.
- Nic. Idź już sobie i... - Fire utknęła w końcu zdania.
- Chodzi o... -Zamyśliłem się- O partnera czy coś?
- Mniej więcej- Odpowiedziała Luufiera spokojnie patrząc się w jasną kule.
< Fire? Luufiera? >
środa, 27 listopada 2013
Konkurs zakończony!
Ogłaszam uroczyście, że konkurs dobiegł końca! Wyniki niebawem, dziękuję za udział. Szczegóły w zakładce do tego stworzonej.
Alfa - Phoebe
WAŻNE!
Drodzy moi!
Tak wiem, mózgi was bolą po szkole, lecz mam do was prośbę...
Piszcie tytuły i od kogo jest opowiadanie, czyli:
Od (imię wilka) - (tytuł opowiadania)
Nie bądźcie ułomni, proszę. Naprawdę nie chce mi się szukać, który był wasz wilk.
Tak więc, jeśli następnym razem nie napiszecie tego (jakże krótkiego) wstępu
po prostu nie wstawię opo!
Z poważaniem alfa - Phoebe
Od Wadii - Wodospad i ja
-Och nie!! -zaszlochałam - wodospad, ja i Rufous.
Rufous wpadł do jaskini.
-Cześć!Luu wszystko mi opowiedziała!Może porozmawiamy teraz?
-Taak.. -otarłam łzę z nosa
-Nie, ty płaczesz?
-Tak, bo....nie boli mnie...ale...ja tu siedzę i nudzę.I jeszcze to nasze spotkanie przy wodospadzie.
-E tam, teraz jesteśmy tutaj.
-No i chciałam cię jeszcze spytać.....czy chcesz być moim partnerem?
< Rufous dokończysz? >
Rufous wpadł do jaskini.
-Cześć!Luu wszystko mi opowiedziała!Może porozmawiamy teraz?
-Taak.. -otarłam łzę z nosa
-Nie, ty płaczesz?
-Tak, bo....nie boli mnie...ale...ja tu siedzę i nudzę.I jeszcze to nasze spotkanie przy wodospadzie.
-E tam, teraz jesteśmy tutaj.
-No i chciałam cię jeszcze spytać.....czy chcesz być moim partnerem?
< Rufous dokończysz? >
Od Wadii
Podeszłam do basiora.Był to Dark.
-Cześć - przywitałam się
-Hej, Wadka - powiedział
-Ała....- stanęłam na kamieniu i upadłam.
-Nic ci się nie stało?
-Nie nic. To tylko rana -popatrzyłam na łapę, znów krwawiła.
-Choć,Zaprowadzę Cię do lekarza.O! Luufiera! Choć tu!
-Tak? - spytała wadera
-Pomóż Wadii - powiedział Dark
-Ale...miałaś jakiś okład na łapie?
-Tak Luu, Rufous ją opatrywał - odpowiedziałam na pytanie Luufiery
-Dark, mógłbyś zawołać go?
-Tak - powiedział wilk
-Och to boli - łapa krwawiła jeszcze bardziej
-Dasz radę przynieś wodę w skorupce kokosa? - spytała Luu i popchnęła w stronę Darka łupinkę.
-Już idę, a i Rufousa nie ma!
Wilk popędził przed siebie, nabrał do ,,miseczki,, wody i pomalutku pomaszerował w naszą stronę.Minął kwadrans.
-Mam już wodę - powiedział
Luu zrobiła śmieszną minę i zamoczyła liść w wodzie.Jęknęłam z bólu, rana już nie krwawiła po przemyciu, ale nie mogłam chodzić.Do łapy nabiło się szkiełko.Luufier delikatnie go wyjęła.Bolało.Znów zawyłam z bólu.
-No i już - powiedziała - Ale nie możesz chodzić prze 3 tygodnie.
-Podziękuj Darkowi w moim imieniu.A i tobie jeszcze bardziej podziękuję.Dziękuję.Powiesz o tym Phoebe?
-Nie ma za co, oraz powiem Pho.....
-I przekażesz jeszcze Rufousowi że nie pójdę na spacer z nim?
-Tak, ale musisz odpoczywać.Siedziałam w tej jaskini już 3 minuty i zawyłam z samotności.
-Cześć - przywitałam się
-Hej, Wadka - powiedział
-Ała....- stanęłam na kamieniu i upadłam.
-Nic ci się nie stało?
-Nie nic. To tylko rana -popatrzyłam na łapę, znów krwawiła.
-Choć,Zaprowadzę Cię do lekarza.O! Luufiera! Choć tu!
-Tak? - spytała wadera
-Pomóż Wadii - powiedział Dark
-Ale...miałaś jakiś okład na łapie?
-Tak Luu, Rufous ją opatrywał - odpowiedziałam na pytanie Luufiery
-Dark, mógłbyś zawołać go?
-Tak - powiedział wilk
-Och to boli - łapa krwawiła jeszcze bardziej
-Dasz radę przynieś wodę w skorupce kokosa? - spytała Luu i popchnęła w stronę Darka łupinkę.
-Już idę, a i Rufousa nie ma!
Wilk popędził przed siebie, nabrał do ,,miseczki,, wody i pomalutku pomaszerował w naszą stronę.Minął kwadrans.
-Mam już wodę - powiedział
Luu zrobiła śmieszną minę i zamoczyła liść w wodzie.Jęknęłam z bólu, rana już nie krwawiła po przemyciu, ale nie mogłam chodzić.Do łapy nabiło się szkiełko.Luufier delikatnie go wyjęła.Bolało.Znów zawyłam z bólu.
-No i już - powiedziała - Ale nie możesz chodzić prze 3 tygodnie.
-Podziękuj Darkowi w moim imieniu.A i tobie jeszcze bardziej podziękuję.Dziękuję.Powiesz o tym Phoebe?
-Nie ma za co, oraz powiem Pho.....
-I przekażesz jeszcze Rufousowi że nie pójdę na spacer z nim?
-Tak, ale musisz odpoczywać.Siedziałam w tej jaskini już 3 minuty i zawyłam z samotności.
Od Darka
Nudziłem się więc postanowiłem coś upolować. Nagle zza krzaków wyskoczył
wilk. Zacząłem warczeć ale wilk nie zwrócił na to uwagi. Skoczył na
mnie. Walczyliśmy dość długo. W końcu wilk zagonił mnie do skały.
Strącił mnie tam. Przypomniało mi się że ktoś mi kiedyś opowiadał o
pewnej historii. Dwa lwy walczyły i jeden strącił na skałę tego
drugiego. Ten co był w pułapce, umarł. Ale ja na to nie pozwolę.
Zebrałem siły i skoczyłem wilkowi do gardła. Nagle zza mgły wyjrzała
wilczyca. Była to...Arashi
< Arashi? Dokończysz?>
< Arashi? Dokończysz?>
poniedziałek, 25 listopada 2013
Od Vearil - Cd historii Luufiery
- A muszę odpowiadać? - spytałam, pewna obawy. Po chwili jednak
pomyślałam, że jeśli teraz nie przyznam się do winy, to później jeszcze
porządniej oberwę.
- Wybrałam się na króciutki spacerek do Czarnego Królestwa. - odrzekłam. W głębi duszy dalej się uśmiechałam. - Być może dlatego bolą mnie nogi...
< Luufiera? >
- Wybrałam się na króciutki spacerek do Czarnego Królestwa. - odrzekłam. W głębi duszy dalej się uśmiechałam. - Być może dlatego bolą mnie nogi...
< Luufiera? >
Od Raizel'a
Cichy wiatr delikatnie głaszcze moje ciemne niczym smoła futro. Czarna
mgła zdominowała lekkie światło księżyca. Usiadłem na jałowej trawie i
machnąłem parę razy ogonem, rozgarniając opadłe na ziemi liście. Kolejny
dzień. Kolejna noc spędzona na wędrówce. W oddali słychać było szum
płynącej rzeki.
Koniec przerwy.
Wstałem, spojrzałem na niebo i ponownie ruszyłem przed siebie. Wciąż miałem nieodparte wrażenie, że wyczuwam czyjąś obecność. Nie... W zasadzie okłamuję się, że to jedynie wrażenie. Wiem, że ktoś mnie obserwuje. Tylko co może robić na tego typu terenie ? Nie umiem określić jego siły, a tym bardziej zamiarów. Heh. Poczekam.
Przeszedłem jeszcze parę kroków kiedy usłyszałem głos wadery.
- Stój - powiedziała stanowczo, lecz bez zbędnej agresji
Przystanąłem i rozejrzałem się za waderą. Za drzewem ujrzałem świecące, niebieskie, wilcze oczy.
- Co robisz na bagnach ? - podeszła do mnie bliżej z dużą ostrożnością - Nie często miewamy tu gości
- Oh... To tylko mój mały... Przystanek - odpowiedziałem z lekką arogancją w głosie
- Przystanek ? Dokąd idziesz ?
- Nie twoja sprawa.
- Racja, nie moja... - przytaknęła nadal poważnym tonem - Ale znajdujesz się na terenie mojej watahy. Jak się nazywasz ?
- Wścibska - syknąłem
- Odpowiedz
- Czemu ?
- Ehh... Nazywam się Phoebe. Jestem samicą alfa Watahy Cichego Wiatru.
- Raizel - zachowałem zimny ton głosu
< Phoebe ? >
Koniec przerwy.
Wstałem, spojrzałem na niebo i ponownie ruszyłem przed siebie. Wciąż miałem nieodparte wrażenie, że wyczuwam czyjąś obecność. Nie... W zasadzie okłamuję się, że to jedynie wrażenie. Wiem, że ktoś mnie obserwuje. Tylko co może robić na tego typu terenie ? Nie umiem określić jego siły, a tym bardziej zamiarów. Heh. Poczekam.
Przeszedłem jeszcze parę kroków kiedy usłyszałem głos wadery.
- Stój - powiedziała stanowczo, lecz bez zbędnej agresji
Przystanąłem i rozejrzałem się za waderą. Za drzewem ujrzałem świecące, niebieskie, wilcze oczy.
- Co robisz na bagnach ? - podeszła do mnie bliżej z dużą ostrożnością - Nie często miewamy tu gości
- Oh... To tylko mój mały... Przystanek - odpowiedziałem z lekką arogancją w głosie
- Przystanek ? Dokąd idziesz ?
- Nie twoja sprawa.
- Racja, nie moja... - przytaknęła nadal poważnym tonem - Ale znajdujesz się na terenie mojej watahy. Jak się nazywasz ?
- Wścibska - syknąłem
- Odpowiedz
- Czemu ?
- Ehh... Nazywam się Phoebe. Jestem samicą alfa Watahy Cichego Wiatru.
- Raizel - zachowałem zimny ton głosu
< Phoebe ? >
Od Wadii
Chodziłam po lesie.
-Ałł! Co by tu zrobić?- powiedziałam do siebie.Skaleczyłam się mocno w łapę.Szłam...Szłam....
Poszłam do Rufousa, weszłam do jaskini
-Cześć Rufous -powiedziałam podchodząc do basiora
-Witaj,skaleczyłaś się? - spytał patrząc na moją łapkę, która krwawiła.
-No troszkę.Boli!-wilk obłożył moją łapę liśćmi i lodem.
-Jeszcze chwilkę...Już
-Łapa opatrzona, więc...może wybierzesz się za mną na spacer?Jeśli nie chcesz to nie, ale..ale..no....
<Rufous, dokończysz?>
-Ałł! Co by tu zrobić?- powiedziałam do siebie.Skaleczyłam się mocno w łapę.Szłam...Szłam....
Poszłam do Rufousa, weszłam do jaskini
-Cześć Rufous -powiedziałam podchodząc do basiora
-Witaj,skaleczyłaś się? - spytał patrząc na moją łapkę, która krwawiła.
-No troszkę.Boli!-wilk obłożył moją łapę liśćmi i lodem.
-Jeszcze chwilkę...Już
-Łapa opatrzona, więc...może wybierzesz się za mną na spacer?Jeśli nie chcesz to nie, ale..ale..no....
<Rufous, dokończysz?>
Od Luufiery - Cd historii Vearil
-Jasne, najlepiej połóż się i odpoczywaj, jutro będziesz w świetnej formie
-Pytam poważnie-odpowiedziała lekko zdziwiona
-A ja poważnie odpowiadam. Niestety jak na razie nie wymyślimy nic lepszego na ból nóg ale może niedługo się tym zajmiemy- powiedziałam z przekonaniem
-Ach, no dobra dzięki-powiedziała zawiedziona
-A właściwie to co robiłaś, że bolą Cie tak nogi?-spytałam z czystej ciekawości
<Vearil?>
-Pytam poważnie-odpowiedziała lekko zdziwiona
-A ja poważnie odpowiadam. Niestety jak na razie nie wymyślimy nic lepszego na ból nóg ale może niedługo się tym zajmiemy- powiedziałam z przekonaniem
-Ach, no dobra dzięki-powiedziała zawiedziona
-A właściwie to co robiłaś, że bolą Cie tak nogi?-spytałam z czystej ciekawości
<Vearil?>
piątek, 22 listopada 2013
Od Kiby - Jak tu dotarłam?
Gdy Pani (mangaczka) wypuściła mnie bez chwili zastanowienia wbiegłam do
lasu. Gdy weszłam głębiej do lasu wyczułam zapach innych wilków,
prawdopodobnie całej watahy, niestety nie mogłam ich znaleźć. Błądziłam
po lesie, gdy nagle zobaczyłam innego wilka. To była wilczyca. Płakała.
Nie wiem dlaczego, ale podeszłam do niej i zapytałam:
- Czy wszystko w porządku? Mogę co… jakoś…eee… potrzebujesz pomocy? - Wilczyca odwróciła się i powiedziała:
- Nie, dzięki. Wszystko dobrze. A ty? Potrzebujesz pomocy? Jak się nazywasz?
- Ja… jestem Kiba… i czy … no, tego… wiesz może… a jak ty się nazywasz?
Pierwszy raz odkąd pamiętam rozmawiałam z innym wilkiem.
- Nazywam się Vearil. Co tu robisz? - zapytała
- Ja tu… znaczy, szukam tutejszej watahy. Wiesz może gdzie ją znajdę?
- Ja należę do tutejszej watahy. Mogę cię do niej zaprowadzić.
-Dzięki…
Szłyśmy w ciszy. Nie wiedziałam co powiedzieć. Na szczęście ona zaczęła rozmowę.
-Skąd jesteś?
- Ja… yyyy… no … tego… więc…
Vearil zaśmiała się:
- Śmieszna jesteś. – powiedziała śmiejąc się
- Czemu? Co zrobiłam? Czy to źle?
-Nie –odparła wilczyca nadal się śmiejąc- to dobrze.
Też spróbowałam się uśmiechnąć lecz wyszedł mi jakiś śmieszny grymas i vearil roześmiała się jeszcze bardziej. Po jakimś czasie doszłyśmy do jaskiń. Nagle z jednej wyszła wilczyca. Zobaczyła nas i ruszyła w nasza stronę.
-Cześć! –powiedziała- Nazywam się Phoebe
<Phoebe?>
- Czy wszystko w porządku? Mogę co… jakoś…eee… potrzebujesz pomocy? - Wilczyca odwróciła się i powiedziała:
- Nie, dzięki. Wszystko dobrze. A ty? Potrzebujesz pomocy? Jak się nazywasz?
- Ja… jestem Kiba… i czy … no, tego… wiesz może… a jak ty się nazywasz?
Pierwszy raz odkąd pamiętam rozmawiałam z innym wilkiem.
- Nazywam się Vearil. Co tu robisz? - zapytała
- Ja tu… znaczy, szukam tutejszej watahy. Wiesz może gdzie ją znajdę?
- Ja należę do tutejszej watahy. Mogę cię do niej zaprowadzić.
-Dzięki…
Szłyśmy w ciszy. Nie wiedziałam co powiedzieć. Na szczęście ona zaczęła rozmowę.
-Skąd jesteś?
- Ja… yyyy… no … tego… więc…
Vearil zaśmiała się:
- Śmieszna jesteś. – powiedziała śmiejąc się
- Czemu? Co zrobiłam? Czy to źle?
-Nie –odparła wilczyca nadal się śmiejąc- to dobrze.
Też spróbowałam się uśmiechnąć lecz wyszedł mi jakiś śmieszny grymas i vearil roześmiała się jeszcze bardziej. Po jakimś czasie doszłyśmy do jaskiń. Nagle z jednej wyszła wilczyca. Zobaczyła nas i ruszyła w nasza stronę.
-Cześć! –powiedziała- Nazywam się Phoebe
<Phoebe?>
Od Arashi
Szłam sobie lasem mając nadzieję, że coś
upoluję. Nikt nie wiem o Aidenie i nie może się dowiedzieć. Nagle
zobaczyłam pięknego i dużego jelenia. Gdybym podeszła usłyszał by mnie i
uciekł. Aiden jako duch podszedł do do niego i zaczął go uśmiercać.
Jeleń został powalony a ja poszłam go zjeść gdy Aiden podszedł wchodząc
we mnie i sycił się naszą ofiarą.
-Wow.-powiedział jakiś wilk który wszystko widział.-Jak to zrobiłaś?
-Em. Sama nie wiem. Jak się nazywasz?-spytałam
<Dokończy jakiś wilk?>
-Wow.-powiedział jakiś wilk który wszystko widział.-Jak to zrobiłaś?
-Em. Sama nie wiem. Jak się nazywasz?-spytałam
<Dokończy jakiś wilk?>
czwartek, 21 listopada 2013
Od Vearil
Dziwnie. Po prostu dziwnie czułam się w tym stadzie. Choć byłam tu dość długo, aby zapoznać się z wszystkimi wilkami.
Spacer. Zwłaszcza do niebezpiecznych miejsc. Wyostrzają się zmysły, umysł gotowy jest wpaść w furię. To całkiem podniecające. I właśnie takie spacerki lubię, spokojne i niebezpieczne. Dlatego wybrałam się do Czarnego Królestwa.
Wiedziałam czym to grozi, ale chyba kilka kroczków po zakazanym terenie nie robiło Phoebe żadnej różnicy.
Kiedy stanęłam na krawędzi, która oddzielała nasze tereny od Czarnego Królestwa, czułam na sobie czyiś wzrok. Postawiłam krok. Jeden. Drugi. Trzeci. Czwarty. Piąty. Szósty. Kiedy naliczyłam się stu, nie doszłam dalej jak jakieś 75 metrów od krawędzi. Zawróciłam. Znowu jeden. Dwa. Trzy. I tak dalej. Śmieszne. Przecież nie działo się nic. Za co miałaby grozić kara?
Kiedy powróciłam do watahy, nogi bolały mnie strasznie. Wiedziałam że najprawdopodobniej doigrałam się po spacerku po Czarnym Królestwie. Być może Rufous albo Luufiera coś na to poradzą. Podreptałam do jaskini, gdzie akurat jeden z medyków siedział nad moździerzem i tłukł składniki do jakiejś mikstury.
- Masz chwilkę? Nogi mnie trochę bolą. Zajmiesz się tym ? - spytałam.
< Rufous albo Luufiera? >
Spacer. Zwłaszcza do niebezpiecznych miejsc. Wyostrzają się zmysły, umysł gotowy jest wpaść w furię. To całkiem podniecające. I właśnie takie spacerki lubię, spokojne i niebezpieczne. Dlatego wybrałam się do Czarnego Królestwa.
Wiedziałam czym to grozi, ale chyba kilka kroczków po zakazanym terenie nie robiło Phoebe żadnej różnicy.
Kiedy stanęłam na krawędzi, która oddzielała nasze tereny od Czarnego Królestwa, czułam na sobie czyiś wzrok. Postawiłam krok. Jeden. Drugi. Trzeci. Czwarty. Piąty. Szósty. Kiedy naliczyłam się stu, nie doszłam dalej jak jakieś 75 metrów od krawędzi. Zawróciłam. Znowu jeden. Dwa. Trzy. I tak dalej. Śmieszne. Przecież nie działo się nic. Za co miałaby grozić kara?
Kiedy powróciłam do watahy, nogi bolały mnie strasznie. Wiedziałam że najprawdopodobniej doigrałam się po spacerku po Czarnym Królestwie. Być może Rufous albo Luufiera coś na to poradzą. Podreptałam do jaskini, gdzie akurat jeden z medyków siedział nad moździerzem i tłukł składniki do jakiejś mikstury.
- Masz chwilkę? Nogi mnie trochę bolą. Zajmiesz się tym ? - spytałam.
< Rufous albo Luufiera? >
Od Lilly i Phoebe
Niedawno doszłam do stada. Mojej siostry jeszcze nie ma. Mam tylko 6 miesięcy i niestety, nie umiem się sobą zajmować. Słońce rozświetliło mi twarz. Nagle, przyszła Phoebe.
***
- Cześć, Lilly! - powiedziałam. Wilczyca lekko się uśmiechnęła.- Jak ci się podoba w watasze?
- Jest...miło. - burknęła i widać było, że na siłę stara się być miła.
- Jesteś smutna, widzę to. - podsumowałam.
- Trochę. Phoebe, wiesz jak to jest stracić kogoś bliskiego? - zapytała, a w jej oczach pojawiły się łzy.
Poczułam ból w sercu i coś ścisnęło mnie w gardle. Wiedziałam i to doskonale... Przecież to nie do końca moje królestwo. Nic nie odpowiadając powiedziałam:
- Chodźmy do Flower. Ona każdego umie podnieść na duchu!
***
Zaczęłyśmy iść.
- Gzie ona mieszka? - Zapytałam się z ciekawością.
Polubiłam te stado. Phoebe, Margona, Flower... Nagle zatrzymałyśmy się.
- To tu. - Oznajmiła alfa.
- Tu? Przecież to wodospad!- Zdziwiłam się.
***
- Za wodospadem jest miejsce, gdzie ta wadera często chodzi. - wytłumaczyłam.
- Aaaa...
- To chodź ze mną. - oznajmiłam. Lilly wesoło szła dokładnie za mną, prawie depcząc mi po piętach.
Nagle zza płynącej wody wyłoniła się Flower.
< Flower?>
***
- Cześć, Lilly! - powiedziałam. Wilczyca lekko się uśmiechnęła.- Jak ci się podoba w watasze?
- Jest...miło. - burknęła i widać było, że na siłę stara się być miła.
- Jesteś smutna, widzę to. - podsumowałam.
- Trochę. Phoebe, wiesz jak to jest stracić kogoś bliskiego? - zapytała, a w jej oczach pojawiły się łzy.
Poczułam ból w sercu i coś ścisnęło mnie w gardle. Wiedziałam i to doskonale... Przecież to nie do końca moje królestwo. Nic nie odpowiadając powiedziałam:
- Chodźmy do Flower. Ona każdego umie podnieść na duchu!
***
Zaczęłyśmy iść.
- Gzie ona mieszka? - Zapytałam się z ciekawością.
Polubiłam te stado. Phoebe, Margona, Flower... Nagle zatrzymałyśmy się.
- To tu. - Oznajmiła alfa.
- Tu? Przecież to wodospad!- Zdziwiłam się.
***
- Za wodospadem jest miejsce, gdzie ta wadera często chodzi. - wytłumaczyłam.
- Aaaa...
- To chodź ze mną. - oznajmiłam. Lilly wesoło szła dokładnie za mną, prawie depcząc mi po piętach.
Nagle zza płynącej wody wyłoniła się Flower.
< Flower?>
Od Arashi - Jak tu dotarłam?
A więc chcecie poznać mą przeszłość i jakim cudem znalazłam się tutaj?
Ja był nie chciała słuchać.... Ale co poradzić. Chcecie to
chcecie.Jeżeli ktoś był tak łaskaw i czytał mój formularz albo historię
wie, że gdyby nie pewien wilk teraz byłabym w starym stadzie z rodziną.
Ale nie bo po co? Lepiej pozabijać wszystkich wokół co z tego? Teraz
nikt mi nie ufa. A to wszystko przez wilczego demona który jest z nami-
Aidena. Jego zdjęcie jest w inne zdjęcia. Zaczęło się to tak, że jak
wiecie Aiden zabiła alfę a mnie wyrzucono bo jesteśmy jednością co
bardzo mnie boli.... Gdy błąkaliśmy się pół roku zdążyłyśmy dołączyć do
paru watah skąd wyrzucono nas za "agresję". Jednak gdy pięknego
dnia(oczywiście dla Aidena złego) dotarłam nad wodę zauważyłam pewnego
wilka. Nie zaciekawiło mnie to a więc piłam dalej. Jednak on podszedł i
powiedział:
-Zgubiłaś się?
Była to samica.
-Nie- odpowiedziałam zła
-To dlaczego jesteś na moim terenie?
-Gdzie to pisze laluniu?-odezwał się we mnie męski głos/Aiden.- Przepraszam to nie to... em...
-Rozumiem.-powiedziała wadera.-Skoro tak się tu błąkasz może dołączysz do mojej watahy?
-Z przyjemnością.-odezwałam się
Wadera nazywała się Phoebe. Bardzo miło mnie przywitała, a ja mam nadzieję, że Aiden nie zepsuje drzwi do lepszego życia.
-Zgubiłaś się?
Była to samica.
-Nie- odpowiedziałam zła
-To dlaczego jesteś na moim terenie?
-Gdzie to pisze laluniu?-odezwał się we mnie męski głos/Aiden.- Przepraszam to nie to... em...
-Rozumiem.-powiedziała wadera.-Skoro tak się tu błąkasz może dołączysz do mojej watahy?
-Z przyjemnością.-odezwałam się
Wadera nazywała się Phoebe. Bardzo miło mnie przywitała, a ja mam nadzieję, że Aiden nie zepsuje drzwi do lepszego życia.
Od Sharon
Księżyc świecił jasnym blaskiem. Pora
była po prostu idealna. Wodospad przyjemnie szumiał a wiatr lekko
gładził moje ,,nowe'' futro. Powoli przyzwyczajałam się do zmiany i do
nowych mocy mi podarowanych. Patrzałam jak zahipnotyzowana w księżyc i
zawyłam. Raz. Drugi. Trzeci. Jasna kula odbijała się o wodę. Moje oczy
świeciły niczym dwa palące się węgielki. Zamknęłam oczy i pomyślałam o
rodzinie Margona. Siostra - Bella umarła, osieracając małego Devina i
zostawiając Margonowi duży spadek. On o tym nie wiedział. A ona nie
wiedziała nic o nim. Wolałam mu nie wspominać o jego siostrze. Z
myślenia wybudziło mnie szuranie w krzakach. Na początku je zignorowałam
jednak po czasie nie mogłam już wytrzymać i powolnym, cichym krokiem
skierowałam się w strunę tajemniczych odgłosów. Z zarośli wyskoczył z
wyglądu znany mi wilk.
- Coś się stało? - Spytałam na wyraźnie zdenerwowanego basiora.
- Nie, nie nic takiego - Odparł i już spokojniej odparł - Znam cię skądś ale nie pamiętam imienia.
- Pewnie z widzenia - Powiedziałam po czym przedstawiłam się - Sharon.
- Dark - Oczy basiora zabłyszczały.
- Coś się stało? - Spytałam na wyraźnie zdenerwowanego basiora.
- Nie, nie nic takiego - Odparł i już spokojniej odparł - Znam cię skądś ale nie pamiętam imienia.
- Pewnie z widzenia - Powiedziałam po czym przedstawiłam się - Sharon.
- Dark - Oczy basiora zabłyszczały.
< Dark ? >
środa, 20 listopada 2013
wtorek, 19 listopada 2013
Od Vearil - Cd historii Luufiery
- Jasne, bardzo chętnie - odparłam. Szczerze w duchu cieszyłam się z
faktu, że zapoznałam się z jakaś wilczycą ze stada, i choć uwielbiałam
samotność, to być może zdobędę jakąś przyjaciółkę.
Małe zmiany!
Zarządzam małe zmiany w watasze! Jeśli przybędzie jakiś konkurs, przy zakładce "konkursy" będzie cyfra "1". Zmiana ta, będzie umieszczona w regulaminie.
Wasza kochająca i mało wymagająca alfa - Phoebe
Od Shadowa
co do mojej przeszłości
pamiętam doskonale tamte dni gdy odrzucona przez ludzi i przez inne zwierzęta mieszkałam w cyrku.
Przez moje zdolności byłam im potrzebna , w końcu w cyrku któremu się nie powodzi ktoś kto hipnotyzuje i rozśmiesza innych może się przydać.
Mi też hipnoza była w smak. Dosłownie. Króliki prawie że same wchodziły mi do pyska. Na szczęście, bo cyrkowcy głodzili zwierzęta. Byli okrutni.
Tańczące niedźwiedzie tańczyły po rozżarzonych węglach aby nauczyć się że na dźwięk gwizdka należy skakać i tupać łapami. Większe zwierzęta miały broczące rany zadawane im hakami. Zycie tam nie było sielanką. Może właśnie przez to wykształciła się moja zdolność do przybierania kolorów różnych przedmiotów. Coś jak kameleon. Może dlatego że tak pragnęłam aby mężczyzna z batem nie wiedział gdzie trafić? Żeby nie wiedział gdzie jest istota której chce zadać ból? Dzięki temu właśnie uciekłam. Strażnik po prostu mnie nie widział. Gdy byłam na wolności najpierw odnalazłam mojego ojca i braci a później trafiłam do rezerwatu i stamtąd uciekłam. Teraz jestem tu. Cały czas budzę się ze snu w którym prześladują mnie klauni i krwawiące rany. Zapewne wydaje wam się to śmieszne. Ale nie jest.
pamiętam doskonale tamte dni gdy odrzucona przez ludzi i przez inne zwierzęta mieszkałam w cyrku.
Przez moje zdolności byłam im potrzebna , w końcu w cyrku któremu się nie powodzi ktoś kto hipnotyzuje i rozśmiesza innych może się przydać.
Mi też hipnoza była w smak. Dosłownie. Króliki prawie że same wchodziły mi do pyska. Na szczęście, bo cyrkowcy głodzili zwierzęta. Byli okrutni.
Tańczące niedźwiedzie tańczyły po rozżarzonych węglach aby nauczyć się że na dźwięk gwizdka należy skakać i tupać łapami. Większe zwierzęta miały broczące rany zadawane im hakami. Zycie tam nie było sielanką. Może właśnie przez to wykształciła się moja zdolność do przybierania kolorów różnych przedmiotów. Coś jak kameleon. Może dlatego że tak pragnęłam aby mężczyzna z batem nie wiedział gdzie trafić? Żeby nie wiedział gdzie jest istota której chce zadać ból? Dzięki temu właśnie uciekłam. Strażnik po prostu mnie nie widział. Gdy byłam na wolności najpierw odnalazłam mojego ojca i braci a później trafiłam do rezerwatu i stamtąd uciekłam. Teraz jestem tu. Cały czas budzę się ze snu w którym prześladują mnie klauni i krwawiące rany. Zapewne wydaje wam się to śmieszne. Ale nie jest.
Od Luufiery - Cd historii Vearil
-Hej! Ja jestem Luufiera. -odpowiedziałam w lekkim szoku, bo nie zauważyłam wcześniej żadnego nowego członka
-Miło mi Cię poznać
-Mi Ciebie również. A tak w ogóle... Od kiedy jesteś w naszej watasze?
-Ach od niedawna ale mam wrażenie jakbym należała do niej od miesięcy-Odpowiedziała z wyraźnym uśmiechem na pysku
-Ostatnio dołącza do nas tak dużo nowych wilków, że ja już nie nadążam, przepraszam- starałam się, by nie zabrzmiało to zbyt niegrzecznie-Nie trzeba Cię może oprowadzić? Z przyjemnością to zrobię-Zaproponowałam radośnie
<Vearil?>
-Miło mi Cię poznać
-Mi Ciebie również. A tak w ogóle... Od kiedy jesteś w naszej watasze?
-Ach od niedawna ale mam wrażenie jakbym należała do niej od miesięcy-Odpowiedziała z wyraźnym uśmiechem na pysku
-Ostatnio dołącza do nas tak dużo nowych wilków, że ja już nie nadążam, przepraszam- starałam się, by nie zabrzmiało to zbyt niegrzecznie-Nie trzeba Cię może oprowadzić? Z przyjemnością to zrobię-Zaproponowałam radośnie
<Vearil?>
poniedziałek, 18 listopada 2013
Od Krimon'a - Cd historii Lithum
- No co? To tylko zabawa - odpowiedziałem śmiejąc się
- Ładna mi zabawa. - odpowiedziała mi, mierząc mnie oziębłym wzrokiem. Popatrzyłem na nią jeszcze raz. Dlaczego była taka oziębła? Z doświadczenia wiedziałem, że powodem pewnych złych lub dziwnych zachowań jest przeszłość. Może ją spotkało jakieś zło, jakieś nieszczęście? Może była kiedyś bardzo zagrożona? Może w jakich sposób, tragiczny sposób straciła kogoś bliskiego? Zamrugałem. Stwierdziłem, że się zagapiłem, a więc zrobiłem głupkowaty uśmieszek i potruchtałem do jeziora. - Chodź. - rzuciłem tylko do wadery. Spojrzałem w taflę wody. Ujrzałem swoje odbicie. Po chwili pojawiło się też odbicie tej wadery. Nie patrząc na nią, zapytałem jakby w pustkę: - Zastanawiałaś się kiedyś kim jesteś? <Lithum?> |
|
Od Vearil
Zasmucona zawróciłam się na pięcie. Wiedziałam już, że nic nie
zadziałam. Denis zmarnuje sobie życie, a za tym wszystkim stoi
Irileth... Postanowiłam, że dam sobie spokój...
Następnego dnia przespacerowałam się do lasu... Byłam nowa, i chyba przyszedł czas zawrzeć jakieś znajomości...
Nagle na małej polance ujrzałam jakąś waderę. Podeszłam do niej i zaczęłam rozmowę:
- Hej! Jestem Vearil. Jak ci na imię? - spytałam.
< Jakaś wadera? >
Następnego dnia przespacerowałam się do lasu... Byłam nowa, i chyba przyszedł czas zawrzeć jakieś znajomości...
Nagle na małej polance ujrzałam jakąś waderę. Podeszłam do niej i zaczęłam rozmowę:
- Hej! Jestem Vearil. Jak ci na imię? - spytałam.
< Jakaś wadera? >
niedziela, 17 listopada 2013
Dodałam...
Dodałam wam trochę bursztynków. Sprawdźcie w zakładce ,,oszczędności"!
Wasza bogata alfa - Phoebe
Od Lithum - Cd historii Krimon'a
Poczuła uderzenie, a moment później już leżała przygwożdżona do ziemi.
Cały jej grzbiet przytwierdzony był do podłoża. Tak naprawdę
nieświadomie uruchomił się jej mechanizm obronny. W końcu nie wiedziała,
kto na nią naskoczył i mogła jedynie snuć domysły. Wróg, zdecydowanie
wróg. No, a jak przystało - wroga trzeba zabić. Zamachnęła się kilka
razy łapą, czują pod poduszkami palców futro. Wilczy wróg.
Dopiero po chwili jakby jej umysł się rozjaśnił i zaczęła analizować wygląd przeciwnika. Nie, chwilę - to nie był wróg... to był ten sam brązowy basior, którego widziała przez momentem na brzegu jeziora. Miał ślad po jej uderzeniu.
Zrzuciła go z siebie i westchnęła.
- Mądry jesteś? - warknęła, wstając i otrzepując się z kurzu.
<Krimon?>
Dopiero po chwili jakby jej umysł się rozjaśnił i zaczęła analizować wygląd przeciwnika. Nie, chwilę - to nie był wróg... to był ten sam brązowy basior, którego widziała przez momentem na brzegu jeziora. Miał ślad po jej uderzeniu.
Zrzuciła go z siebie i westchnęła.
- Mądry jesteś? - warknęła, wstając i otrzepując się z kurzu.
<Krimon?>
Od Enigmy - Nowy znajomy
Wstąpiłam do nowego stada i trochę czułam się zniechęcona do nowego otoczenia
oraz nowych znajomości. Gdy szlam nad jezioro spotkałam wilka, który mnie zapytał:
- Hej ,nowa w stadzie? -Tak ,trochę się tutaj pogubiłam.-odpowiedziałam - oprowadzić cię?-spytał nieznajomy - chętnie- odpowiedziałam z uśmiechem Gdy tak chodziliśmy poznaliśmy się i polubiliśmy ,może i nawet za bardzo polubiliśmy. |
|
Od Margona cd
Oboje z Flower spojrzeliśmy na siebie zdziwieni.
- Lithum - Zacząłem - Być może jest ci przykro to słyszeć ... Ehhh ... Jak by to powiedzieć? Tak jesteś dziwna. Flower nic nie mówiła, patrzała się w ziemię co chwila szurając łapami o nią. Lithum nieoczekiwanie wybuchła śmiechem. Spojrzałem na nią zdziwiony. - Eeee coś nie tak? - Odparłem bezmyślnie. Wadera przestała się śmiać. - Nie - Wilczyca uśmiechnęła się - Po prostu mnie to rozbawiło. Lithum wstała i bez oglądania się za siebie poszła. |
|
sobota, 16 listopada 2013
Od Krimon'a - Cd historii Lithum
- Nie - odpowiedziałem po czym dodałem - chyba.
Spojrzałem na nią. Wyglądała jakby chciała mnie zjeść. Nasunęła mi się myśl, że pewnie jest głodna, więc czemu by czegoś nie zjeść?
- To ja już pójdę... - powiedziałem zamiast tego, odwróciłem się i zacząłem iść szybszym krokiem.
Czułem na sobie jej wzrok, coś okropnego.
W końcu wkroczyłem do lasu i czułem się wolny.
- Uff. - westchnąłem i odwróciłem się.
Nadal tam była, lecz już nie patrzyła w moją stronę tylko na drugą stronę jeziora. Również tam spojrzałem, lecz niczego nie dostrzegłem, bo ukształtowanie linii lasu było dla mnie niekorzystne. Spojrzałem znów na waderę. Była blisko lasu i nadal patrzyła na drugą stronę jeziora. Czemu by się do niej nie podkraść? Zacząłem się skradać wzdłuż linii lasu. Po drodze pokłułem się różnymi krzakami i zrobiły mi się kołtuny, ale było warto. Miałem przed sobą waderę. Powoli się do niej skradałem. Każdą łapę stawiałem bardzo ostrożnie, aż w końcu, będąc 1,5 metra od wadery... skoczyłem na nią z szerokim uśmiechem na pysku.
<Lithum?>
Spojrzałem na nią. Wyglądała jakby chciała mnie zjeść. Nasunęła mi się myśl, że pewnie jest głodna, więc czemu by czegoś nie zjeść?
- To ja już pójdę... - powiedziałem zamiast tego, odwróciłem się i zacząłem iść szybszym krokiem.
Czułem na sobie jej wzrok, coś okropnego.
W końcu wkroczyłem do lasu i czułem się wolny.
- Uff. - westchnąłem i odwróciłem się.
Nadal tam była, lecz już nie patrzyła w moją stronę tylko na drugą stronę jeziora. Również tam spojrzałem, lecz niczego nie dostrzegłem, bo ukształtowanie linii lasu było dla mnie niekorzystne. Spojrzałem znów na waderę. Była blisko lasu i nadal patrzyła na drugą stronę jeziora. Czemu by się do niej nie podkraść? Zacząłem się skradać wzdłuż linii lasu. Po drodze pokłułem się różnymi krzakami i zrobiły mi się kołtuny, ale było warto. Miałem przed sobą waderę. Powoli się do niej skradałem. Każdą łapę stawiałem bardzo ostrożnie, aż w końcu, będąc 1,5 metra od wadery... skoczyłem na nią z szerokim uśmiechem na pysku.
<Lithum?>
Od Kazana - Jak tu dotarłem?
Cóż....Moja
przeszłość nie była zbyt kolorowa. Nie była usłana kwiatami i
tęczami,tylko krwią,bólem i cierpieniem. Zaczęło się to tak: Urodziłem
się w nocy w ciemnym lesie. Padał deszcz. Moja matka nie chciała mnie.
Twierdziła,że jestem wyrzutkiem,bo mam inny kolor futra,inaczej się
zachowuję niż normalny wilk. Po prostu zostawiła mnie na pastwę losu i
odeszła. Ja jako mały wilczek,jeszcze bez jakichkolwiek zdolności nie
miałem szans przeżycia. Popełzłem pod drzewo i tam zostałem całą noc.
Nad ranem znalazł mnie pewien stary basior. Pyskiem wziął mnie za kark i
zaniósł mnie do swojej kryjówki. Była tam też jego rodzina. Na ogół
wszyscy byli mili i "zaadoptowali" mnie. Miałem tam prawdziwą sielankę.
Ale nie wiadomo czemu,po 3 latach zbuntowałem się. Stałem się agresywny.
Nie wiedziałem czemu. Wszystkich to niepokoiło. W końcu uciekłem i
rozpocząłem wędrówkę,która trwała rok i miała na celu znalezienie innego
azylu. Na początek,po tym,gdy udało mi się wyjść z lasu,trafiłem na
starą farmę. Ponieważ byłem głodny,porwałem tłustą kurę,posiliłem się i
ruszyłem dalej nie zwlekając,bo wredny kundel który widział całe zajście
powiadomił o moim wykroczeniu farmera. Po kilku dniach trafiłem nad
rzekę. Zostałem tam około dwóch dni i ruszyłem dalej. Po wielu
miesiącach wreszcie trafiłem do lasu. Ale nie miałem powodu do radości.
Pierwszego dnia od razu spotkałem na mojej drodze grizzly'ego. Po
zażartej walce z nim zostałem z naderwanym uchem,ale miałem satysfakcję -
zabiłem go. Po jakimś tygodniu wyczułem zapach wilków. Poszedłem tym
tropem i natrafiłem na tą watahę. Poszedłem prosto do samca
alfa,opowiedziałem mu moją historię,a ten łaskawie wziął mnie pod swoje
skrzydła. Od teraz jestem tu.
|
|
Od Lithum - Cd historii Krimon'a
Podniosła oczy i chłodno spojrzała na nieznajomego. Brązowy wilk wydawał
się jej nie należeć do watahy, choć... przecież Lithum i tak nie znała
tam wszystkich. Rzadko szukała przyjaciół wśród tutejszych, wolała
własne towarzystwo.
- My... się znamy? - wydukała cicho. Stłumiła w sobie emocje, żeby nie rzucić się na basiora. Nie wyglądał na wroga, aczkolwiek, zgodnie z jej mottem życiowym, nigdy nie wiadomo czego się spodziewać. Z drugiej strony... chyba jej wygląd jest wystarczająco odstraszający i brązowy psowaty nie szukał kłopotów...
<Krimon?>
- My... się znamy? - wydukała cicho. Stłumiła w sobie emocje, żeby nie rzucić się na basiora. Nie wyglądał na wroga, aczkolwiek, zgodnie z jej mottem życiowym, nigdy nie wiadomo czego się spodziewać. Z drugiej strony... chyba jej wygląd jest wystarczająco odstraszający i brązowy psowaty nie szukał kłopotów...
<Krimon?>
Od Vearil
Kiedy wreszcie klepnęłam na legowisko, to w głowie kłębiło się jej wiele
myśli. Czemu Irileth pojawiła się na bagnach? Czy miało to coś
wspólnego z moim darem, albo ze mną? Pełna obaw monotonnie kołysałam się
w półśnie przez całą noc.
Kiedy następnego dnia wybrałam się na spacer nad jezioro, zobaczyłam Irileth i... Denisa. Stali po drugiej stronie jeziora. Mały wesoło bawił się gałązkami, a Irileth ciągle gapiła się na niego, i nie dbała, jeśli Denis wpadł do zimnej wody i przemoczył się do suchej nitki.
Zaskoczona obiegłam jezioro dookoła i stanęłam przed rodzeństwem.
- Ah.. Jesteś. - Irileth mruknęła coś pod nosem, nawet na mnie nie patrząc.
- Veal! - Mały podbiegł do mnie i rzucił się mi na szyję. Radośnie go uścisnęłam, choć całe moje futro było mokre od wody.
- Czemu Dennis żyje? Czemu kłamałaś wszystkim? Martwiłam się o niego. Przecież kiedy zniknął, Argiel od razu oskarżył mnie o to, że mu coś zrobiłam! Przecież byłam zamknięta... - Irileth nie pozwoliła mi dokończyć.
- Zamknij się! Nie będziesz się darła na całą okolicę. Denis żyje, jak widzisz. Zabrałam go do Mrocznego Stowarzyszenia, aby wyrósł na silnego i wprawnego mordercę. Nie masz się czym przejmować. - prychnęła obrażona.
- Ale mam się czym przejmować! Denis nadaje się na medyka, przecież kiedy uzdrowił Elegię, wszyscy wiedzieli, kim powinien zostać! Jeśli on tam naprawdę chodzi, to masz obowiązek go natychmiast zabrać! Rozumiesz?!! - wściekła na siostrę omal nie wydrapałam jej oczu.
- A ty znowu swoje. Zobacz. Ja jestem mordercą, ty jesteś mordercą, on także będzie mordercą. Jesteśmy jedynymi, którzy ocaleli z rodzinnej watahy. Nie pozwolę, aby tak utalentowany wilk zmarnował życie, tworząc jakieś śmierdzące papki! Jeśli ci się to nie podoba, to twoja sprawa. Denis! Chodź, idziemy! - Irileth odwróciła się na pięcie i pomaszerowała w stronę lasu.
- Nie możemy zostać jeszcze chwilę? Stęskniłem się za Vearil! - mały spojrzał na mnie z nadzieją.
- Nie! Chodź tu, natychmiast! - warknęła.
Denis smutno dreptał za Irileth i popatrzył na mnie ostatni raz chwilę przez zniknięciem w gąszczu liści i gałązek.
Do końca stałam i patrzyłam z niedowierzaniem. Wiedziałam, że jak Irileth coś postanowi, to nie odpuści i przejdzie po trupach do celu. Los Denisa był przesądzony...
Kiedy następnego dnia wybrałam się na spacer nad jezioro, zobaczyłam Irileth i... Denisa. Stali po drugiej stronie jeziora. Mały wesoło bawił się gałązkami, a Irileth ciągle gapiła się na niego, i nie dbała, jeśli Denis wpadł do zimnej wody i przemoczył się do suchej nitki.
Zaskoczona obiegłam jezioro dookoła i stanęłam przed rodzeństwem.
- Ah.. Jesteś. - Irileth mruknęła coś pod nosem, nawet na mnie nie patrząc.
- Veal! - Mały podbiegł do mnie i rzucił się mi na szyję. Radośnie go uścisnęłam, choć całe moje futro było mokre od wody.
- Czemu Dennis żyje? Czemu kłamałaś wszystkim? Martwiłam się o niego. Przecież kiedy zniknął, Argiel od razu oskarżył mnie o to, że mu coś zrobiłam! Przecież byłam zamknięta... - Irileth nie pozwoliła mi dokończyć.
- Zamknij się! Nie będziesz się darła na całą okolicę. Denis żyje, jak widzisz. Zabrałam go do Mrocznego Stowarzyszenia, aby wyrósł na silnego i wprawnego mordercę. Nie masz się czym przejmować. - prychnęła obrażona.
- Ale mam się czym przejmować! Denis nadaje się na medyka, przecież kiedy uzdrowił Elegię, wszyscy wiedzieli, kim powinien zostać! Jeśli on tam naprawdę chodzi, to masz obowiązek go natychmiast zabrać! Rozumiesz?!! - wściekła na siostrę omal nie wydrapałam jej oczu.
- A ty znowu swoje. Zobacz. Ja jestem mordercą, ty jesteś mordercą, on także będzie mordercą. Jesteśmy jedynymi, którzy ocaleli z rodzinnej watahy. Nie pozwolę, aby tak utalentowany wilk zmarnował życie, tworząc jakieś śmierdzące papki! Jeśli ci się to nie podoba, to twoja sprawa. Denis! Chodź, idziemy! - Irileth odwróciła się na pięcie i pomaszerowała w stronę lasu.
- Nie możemy zostać jeszcze chwilę? Stęskniłem się za Vearil! - mały spojrzał na mnie z nadzieją.
- Nie! Chodź tu, natychmiast! - warknęła.
Denis smutno dreptał za Irileth i popatrzył na mnie ostatni raz chwilę przez zniknięciem w gąszczu liści i gałązek.
Do końca stałam i patrzyłam z niedowierzaniem. Wiedziałam, że jak Irileth coś postanowi, to nie odpuści i przejdzie po trupach do celu. Los Denisa był przesądzony...
Od Rufousa - Cd historii Wadii
- Oczywiście. - Powiedziałem podcierając łapą nos. - Może przy wodospadzie?
Wadia uśmiechnęła się i wyszła ode mnie. Chyba mnie zaraziła, pomyślałem i zacząłem przebierać w miksturach. Wypiłem flaszeczkę leczniczych ziół i od razu poczułem się lepiej.
Kiedy naszedł wieczór, kiedy kończyłem zmianę jako medyk poszedłem pod umówione miejsce.
<Wadia?>
Wadia uśmiechnęła się i wyszła ode mnie. Chyba mnie zaraziła, pomyślałem i zacząłem przebierać w miksturach. Wypiłem flaszeczkę leczniczych ziół i od razu poczułem się lepiej.
Kiedy naszedł wieczór, kiedy kończyłem zmianę jako medyk poszedłem pod umówione miejsce.
<Wadia?>
Od Kazana - Intruz
Kazan obudził się w nocy. Coś kazało mu wstać i wyjść z bezpiecznej
jaskini. Było ciemno, lecz nie stanowiło to dla niego żadnego problemu -
widział w ciemnościach doskonale.Nagle wyczuł zapach.Obcy zapach.Zapach
innego wilka.Zdziwiło go to,ale i przestraszyło.Żaden obcy nie śmiał
jeszcze zapuścić się na teren watahy.Poszedł tropem zapachu.Po chwili
dotarł na skraj lasu i początek jednego z najgorszych miejsc,jakie
kiedykolwiek ktokolwiek mógł znaleźć - Bagna.Było tam cicho.Za
cicho.Zawsze gdy tam przychodził słychać było rechot żab, krakanie
kruków...Coś było nie tak.Stracił poza tym trop.Skończył się tuż koło
dość zalesionego miejsca tego terenu.Usłyszał szelest liści.Potem szybki
oddech. A na koniec ujrzał dwa czerwone wpatrzone w niego ślepia -
ślepia istnego monstrum! Zza drzew wyszło coś co nie miało prawo
istnieć. Krótkie uszy,w tym jedno naderwane. Ogromne zakrwawione kły.
Wielki tułów. Umięśnione kończyny.Gigantyczne pazury. Ogromne ślepia. To
mogło wróżyć coś niewiarygodnie złego. Potwór zaatakował. Kazan upadł
na ziemię skamląc. Monstrum go uderzyło z całej siły. Kazan zebrał w
sobie resztki siły i rzucił się do ucieczki. Musiał o tym kogoś
powiadomić. A bestia biegła za nim...
CDN...
CDN...
Od Rufousa
Niewiele co prawda wiedziałem o tutejszych terenach, a tym bardziej o
członkach. Właściwie, to wiedziałem tylko tyle, ze Phoepe jest tutaj
alfą, a tak poza tym to nie znałem nikogo. Nie znałem też do końca
terenów iż były mi zupełnie obce.
Przemierzałem je już od godziny by zapoznać się z nimi dokładniej. Przechodziłem obok wielu terenów, ale w jednym z nich wpadłem na wilka.
Nie znałem go zupełnie. Pierwszy raz go widziałem. Podniosłem się z ziemi i podałem łapę nieznajomemu.
- Hej, kim jesteś? - Spytałem z uśmiechem.
<Ktoś?>
Przemierzałem je już od godziny by zapoznać się z nimi dokładniej. Przechodziłem obok wielu terenów, ale w jednym z nich wpadłem na wilka.
Nie znałem go zupełnie. Pierwszy raz go widziałem. Podniosłem się z ziemi i podałem łapę nieznajomemu.
- Hej, kim jesteś? - Spytałem z uśmiechem.
<Ktoś?>
Od Luufiery - Jak tu dotarłam?
No
nie znowu się zgubiłam! -pomyślałam, gdy zobaczyłam kolejny nieznany
teren... Postanowiłam, że znajdę gdzieś tu odpowiednie miejsce i
prześpię się gdzieś w stercie liści.
-Dobra wszystko gotowe, to idealne miejsce-powiedziałam do siebie i w tej samej chwili usłyszałam coś dziwnego, a potem zobaczyłam cień... Przerażona zastanawiałam się co to może być! To wilk! Tak to na pewno wilk-pomyślałam. Miałam racje Postanowiłam go śledzić, szedł sam... po kilkunastu minutach dotarliśmy w jakieś dziwne miejsce, nie miałam pojęcia gdzie jesteśmy, a spytać się przecież nie mogłam, śledziłam go, a on mnie nie widział! Do pewnego czasu... -Hej! Kim Ty do licha jesteś i czego leziesz za mną cała drogę!?- Krzyknął wilk... -Lepsze pytanie brzmi kim TY jesteś i co to za miejsce?! Ja jestem Luufiera i szłam za Tobą, bo nie mam się gdzie podziać i myślałam... a z resztą nie ważne- Krzyknęłam zdenerwowana, że mnie zauważył -Ja jestem Rufous, a to jest wataha do której należę.
<Rufous?>
|
|
Od Wadii
Siedziałam w jaskini, przyszła do mnie Phoebe
-Wadia? Co tu robisz? - spytała
-Tak to ja i (a psik)...odpoczywam - powiedziałam z kichnięciem
-Przeziębiłaś się? Choć pójdziemy do innych, dobrze ?
-Nie, nie trzeba!
-Choć! Proszę!-powiedziała Phoebe
-No dobra....(a psik) - znów kichnęłam
Poszłyśmy, Rufous podał mi później jakąś białą maź. Była gorzka i rozgrzewała.
-A teraz możesz iść do... (a psik).- Rufous kichnął - Przepraszam.Teraz możesz iść do jaskini.
-Dobrze. Spotkamy się później Rufous?
<Rufous,dokończysz ??>
-Wadia? Co tu robisz? - spytała
-Tak to ja i (a psik)...odpoczywam - powiedziałam z kichnięciem
-Przeziębiłaś się? Choć pójdziemy do innych, dobrze ?
-Nie, nie trzeba!
-Choć! Proszę!-powiedziała Phoebe
-No dobra....(a psik) - znów kichnęłam
Poszłyśmy, Rufous podał mi później jakąś białą maź. Była gorzka i rozgrzewała.
-A teraz możesz iść do... (a psik).- Rufous kichnął - Przepraszam.Teraz możesz iść do jaskini.
-Dobrze. Spotkamy się później Rufous?
<Rufous,dokończysz ??>
Od Krimon'a - Jak tu dotarłem?
Szedłem. Rozmyślałem jaki jest najlepszy
sposób złapania sarny. Potem myślałem nad tym dlaczego trawa jest
zielona, a niebo niebieskie? A gdyby tak było na odwrót? Nagle moje
przemyślenia przerwał widok pijącej z jeziora wadery. Od razu wydawała
mi się jakaś dziwna. Kiedy kawałek podbiegła do drzewa jej chód wyrażał
cały jej charakter. Widać było, że jest lekkomyślna i pewnie będzie mnie
irytować. A może nie? Truchtem udałem się w jej stronę jednak kiedy
byłem o 4 metry od niej skręciłem w stronę jeziora. Co ja do niej
powiem?! Przecież nie zacznę rozmowy od "Cześć, co tam? Mam na imię
Krimon, a ty?". To przecież głupie. Napiłem się z jeziora i po chwili
zobaczyłem w tafli wody odpicie tej wadery. Nie wiedzą co powiedzieć
palnąłem tylko:
- No ja... ten tegos... Co u Ciebie? - "Głupek!" skrytykowałem siebie. <Ciąg dalszy Lithum?> |
|
piątek, 15 listopada 2013
Od Lithum - Cd historii Margona
Przez
chwilę w milczeniu wpatrywała się oba wilki siedzące nad brzegiem
jeziora. Obydwoje wydali się być trochę zdziwieni jej obecnością tutaj.
Lithum w końcu poruszała się cicho, a dokładając do tego jej dość skryty
charakter nie sposób, aby usłyszeć ją nadchodzącą z daleka. Prychnęła.
-Dziwna, co? Na jej śnieżnobiałym pysku pojawił się cień drwiącego uśmiechu. To takie cudowne, że ona ciągle sprawia wrażenie przygnębionej. Uroda wilków z północy została przekazana jej w genach, nie może tego zmienić. Podeszła kilka kroków i zatrzymała się. Jeszcze raz zlustrowała spojrzeniem basiora oraz waderę, po czym kilkoma susami znalazła się między nimi, siadając. Omiotła wzrokiem brzeg jeziora, a na jej pysku pojawił się wyraz grymasu. -Naprawdę uważacie mnie za dziwną? Bawiło ją to. Nie zamierzała teraz rozwijać się przed nimi, opowiadając swoją historię życia, ale nie chciała też wychodzić na gbura. Tak, czasem Lithum też miała w sobie ciut-ciut normalności. <Margon?> |
|
Od Vearil - Dawna znajoma
Jeszcze nie za bardzo znałam wszystkie wilki w watasze.. Czym tu się dziwić, przecież byłam nowa... Tęskniłam za Laurette.
Wybrałam się
na bagna. Wiedziałam, czym to grozi, ale akurat przesiadywanie w tak
cichych i jakże niebezpiecznych miejscach sprawiało, że czułam się o
wiele lepiej.
Szelest..
Gwałtownie się
obróciłam. Coś ruszyło się miedzy krzakami. Poderwałam się na równe
nogi. Coś znowu się ruszyło. Poderwałam się na równe nogi i ruszyłam w
pogoń. Nie trwało to długo, a wilk po chwili znalazł się między ziemią a
moimi pazurami.
- Gadaj kim jesteś! - syknęłam.
Wilczyca uśmiechnęła się pod nosem i mruknęła:
- Irileth. Twoja... Ah, domyślasz się już?
- Moja .. ? Siostra? - powoli docierało do mnie, to co padło z jej ust.
Jednym susem
Irileth poderwała się na nogi, przejechała mi po pysku pazurami i
ruszyła przed siebie. Potem odwróciła się i popatrzyła się na mnie.
- Doigrasz się. - mruknęłam pod nosem, ocierając zakrwawiony policzek i zawróciłam do jaskini, aby wreszcie odpocząć.
czwartek, 14 listopada 2013
Od Sharon - Jak dotarłam?
Skion pierwszy ruszył na pole bitwy. A za nim pozostali wojownicy w tym
ja - jedyna wadera która przeszła sprawnie wszystkie testy i to była
moja pierwsza walka. Nie chciałam jej skrzanić. Dwóch basiorów rzuciło
mi się na szyję ale ja sprawnie odskoczyłam, odwracając się i atakując
ich od tyłu. Ktoś z tyłu ugryzł mnie boleśnie w jedną z kończyn. Zawyłam
przewracając się i szybko odskoczyłam czując że na kimś się położyłam.
To był Skion - alfa mojej watahy Jasnego Księżyca. Moje serce
podskoczyło mi do gardła. Czułam szczęście. Miałam nadzieje że będę
miała szanse zajęcia jego stanowiska. Pogrążona we własnych myślach
nieoczekiwanie zaatakował mnie wilk z watahy Nadziei. Próbowałam się
bronić ale zrozumiałam że to bezsensu. Przygniatał mnie on całym ciałem
więc nie było szansy na ucieczkę. Udałam że nie żyje. On uradowany
pobiegł i zaatakował jakiegoś basiora z mojej watahy. Nie mogłam się
ruszyć. Byłam jak sparaliżowana. Pamiętałam zasady i to że powinnam
walczyć do samej śmierci w obronie honoru watahy. Jednak strach był
silniejszy.Co chwila potykały się o mnie różne wilcze istoty. Wstałam w
końcu i pobiegłam ile sił w nogach. Nie oglądałam się za siebie.
- Marion biegnij za nią - Do moich uszów dobiegł słaby krzyk alfy z złowrogiej watahy. Biegłam coraz szybciej jednak Marion była szybsza i przewróciłam się stulając z górki. Wreszcie stanęłam a ona powolnym krokiem zbliżała się do mnie. Wiedziałam że ten błysk w oku i zadziorny uśmieszek nie znaczą niczego dobrego.
- No proszę. Kogo my tu mamy? Małą Sharon. A podobno jaka jedyna wadera zdałaś testy- Wadera zaśmiała się
- No cóż. Sharon teraz musimy przejść do setna sprawy. Chcesz coś powiedzieć przed śmiercią ? - Kontynuowała przychodząc coraz bliżej.
- Nienawidzę cię - Powiedziałam głośno patrząc się w jej oczy.
Wadera usiadła nagle na ziemi i nie patrząc na mnie rzekła :
- Nawet nie wiesz jak ja nie nienawidzę siebie. Nie chciałam zostać wojowniczką. Zmusił mnie do tego ojciec. Dam ci swoją moc. Moc ognia. Zapomnisz o wszystkim i staniesz się nową waderą - W jej oczach widziałam łzy które spadały na ziemię. Zrobiłam się senna. Po paru chwilach usnęłam pod drzewem.
Obudziło mnie mocne szarpnięcie. Ujrzałam waderę.
- Kim jesteś? - Spytałam patrząc się na moje łapy nieprzypominające mojego białego futerka.
- Phoebe - Samica uśmiechnęła się - A ty ?
- S-Sharon - Wymamrotałam - Jaką mam twarz - Spytałam macając mój pyszczek.
- Normalną , o kolorze mysiej szarości i krwistej czerwieni.
- A-Aa oczy ? - Zadałam pytanie z niedowierzaniem.
- Czerwono - żółte - Odpowiedziała mi Phoebe z widocznym zdziwieniem.
- A nie niebieskie ? - Chciałam się upewnić.
- Nie - Wilczyca usiadła wyraźnie się we mnie wpatrując.
- T-to nie możliwe ! - Krzyk łam
- Dobrze się czujesz ? - Phoebe spojrzała na mnie z czułością.
Usłyszałam szelest liści i wyskoczył z nich znajomy mi basior.
- M-Margon ? - Odparłam chowając się za drzewem.
- No tak. Skąd wiedziałaś? Kim jesteś ? - Margon przyjrzał się moim oczom.
- Sharon
- Ale Sharon którą znałem wyglądała nieco inaczej - Jego wzrok mówił ,, kłamiesz ''.
- Ale ja nie kłamie ! Nie wiem jak to się stało - Zapłakałam - Zawsze miałam białą sierść i oznaczający się różowy nos. Oczy miałam niebieskie. Po prostu nie wiem jak to się stało.
- No dobra , już dobra - Margon spojrzał na Phoebe - A w jakiej watasze się wychowałaś?
- Wataha Jasnego Księżyca
- Nie ... Nie ... Nie - Wymamrotał - A-ale jak ? Sharon to ty ? - Przytulił mnie i spojrzał w oczy.
- T-tak ... To ja ta stara dobra Sharon - Odparłam wyślizgując się z objęć.
- Znacie się ?
- Tak jakby - Margon uśmiechnął się szeroko.
- Może chcesz tu dołączyć ? - Powiedziała miło alfa tej watahy.
- Noo znaczy ... - Zamyśliłam się na chwilę po czym odpowiedziałam ze spokojem - Niech będzie.
Alfa ucieszyła się.
- To ja zostawię na chwile was samych - Wilczyca odwróciła się i poszła nie oglądając się.
- Dlaczego to zrobiłeś ? - Posłałam mu gniewne spojrzenie.
- Zabiłem ? Chyba nie muszę ci odpowiadać na to pytanie - Wyrzucił z siebie po krótkiej chwili.
- Dlaczego ? - Doszyłam temat.
- Wiem Sharon że byliśmy kiedyś parą , może spróbujemy od nowa? - W jego oczach widziałam nadzieje.
- Nie. Możemy zostać przyjaciółmi - Odparłam niewzruszona.
- Wiesz co z moją siostrą ?
- Tak. Miała się dobrze do czasu aż zachorowała i umarła - Powiedziałam zgodnie z prawdą.
- No i dobrze ... - Nie dokończył i pobiegł w las. Zostałam kompletnie sama. Poszłam tropem alfy i ją spotkałam.
< Phoebe ? >
- Marion biegnij za nią - Do moich uszów dobiegł słaby krzyk alfy z złowrogiej watahy. Biegłam coraz szybciej jednak Marion była szybsza i przewróciłam się stulając z górki. Wreszcie stanęłam a ona powolnym krokiem zbliżała się do mnie. Wiedziałam że ten błysk w oku i zadziorny uśmieszek nie znaczą niczego dobrego.
- No proszę. Kogo my tu mamy? Małą Sharon. A podobno jaka jedyna wadera zdałaś testy- Wadera zaśmiała się
- No cóż. Sharon teraz musimy przejść do setna sprawy. Chcesz coś powiedzieć przed śmiercią ? - Kontynuowała przychodząc coraz bliżej.
- Nienawidzę cię - Powiedziałam głośno patrząc się w jej oczy.
Wadera usiadła nagle na ziemi i nie patrząc na mnie rzekła :
- Nawet nie wiesz jak ja nie nienawidzę siebie. Nie chciałam zostać wojowniczką. Zmusił mnie do tego ojciec. Dam ci swoją moc. Moc ognia. Zapomnisz o wszystkim i staniesz się nową waderą - W jej oczach widziałam łzy które spadały na ziemię. Zrobiłam się senna. Po paru chwilach usnęłam pod drzewem.
Obudziło mnie mocne szarpnięcie. Ujrzałam waderę.
- Kim jesteś? - Spytałam patrząc się na moje łapy nieprzypominające mojego białego futerka.
- Phoebe - Samica uśmiechnęła się - A ty ?
- S-Sharon - Wymamrotałam - Jaką mam twarz - Spytałam macając mój pyszczek.
- Normalną , o kolorze mysiej szarości i krwistej czerwieni.
- A-Aa oczy ? - Zadałam pytanie z niedowierzaniem.
- Czerwono - żółte - Odpowiedziała mi Phoebe z widocznym zdziwieniem.
- A nie niebieskie ? - Chciałam się upewnić.
- Nie - Wilczyca usiadła wyraźnie się we mnie wpatrując.
- T-to nie możliwe ! - Krzyk łam
- Dobrze się czujesz ? - Phoebe spojrzała na mnie z czułością.
Usłyszałam szelest liści i wyskoczył z nich znajomy mi basior.
- M-Margon ? - Odparłam chowając się za drzewem.
- No tak. Skąd wiedziałaś? Kim jesteś ? - Margon przyjrzał się moim oczom.
- Sharon
- Ale Sharon którą znałem wyglądała nieco inaczej - Jego wzrok mówił ,, kłamiesz ''.
- Ale ja nie kłamie ! Nie wiem jak to się stało - Zapłakałam - Zawsze miałam białą sierść i oznaczający się różowy nos. Oczy miałam niebieskie. Po prostu nie wiem jak to się stało.
- No dobra , już dobra - Margon spojrzał na Phoebe - A w jakiej watasze się wychowałaś?
- Wataha Jasnego Księżyca
- Nie ... Nie ... Nie - Wymamrotał - A-ale jak ? Sharon to ty ? - Przytulił mnie i spojrzał w oczy.
- T-tak ... To ja ta stara dobra Sharon - Odparłam wyślizgując się z objęć.
- Znacie się ?
- Tak jakby - Margon uśmiechnął się szeroko.
- Może chcesz tu dołączyć ? - Powiedziała miło alfa tej watahy.
- Noo znaczy ... - Zamyśliłam się na chwilę po czym odpowiedziałam ze spokojem - Niech będzie.
Alfa ucieszyła się.
- To ja zostawię na chwile was samych - Wilczyca odwróciła się i poszła nie oglądając się.
- Dlaczego to zrobiłeś ? - Posłałam mu gniewne spojrzenie.
- Zabiłem ? Chyba nie muszę ci odpowiadać na to pytanie - Wyrzucił z siebie po krótkiej chwili.
- Dlaczego ? - Doszyłam temat.
- Wiem Sharon że byliśmy kiedyś parą , może spróbujemy od nowa? - W jego oczach widziałam nadzieje.
- Nie. Możemy zostać przyjaciółmi - Odparłam niewzruszona.
- Wiesz co z moją siostrą ?
- Tak. Miała się dobrze do czasu aż zachorowała i umarła - Powiedziałam zgodnie z prawdą.
- No i dobrze ... - Nie dokończył i pobiegł w las. Zostałam kompletnie sama. Poszłam tropem alfy i ją spotkałam.
< Phoebe ? >
środa, 13 listopada 2013
Od Phoebe - Cd historii Lilly
- Cześć. - powiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Jestem M'O. - odpowiedziała wadera. - ale mów na mnie Lilly. - mruknęła po zastanowieniu.
- Ok, Lilly. - popatrzyłam na nią uważnie. - Chcesz tu zostać jak się orientuję.
- Mogę? - zdziwiła się. Chyba nie na to czekała. W jej oczach zauważyłam radość.
- Jasne, ze możesz...Wataha się powiększa! - wykrzyknęłam, a moje słowa poleciały do samego nieba.
- Jestem M'O. - odpowiedziała wadera. - ale mów na mnie Lilly. - mruknęła po zastanowieniu.
- Ok, Lilly. - popatrzyłam na nią uważnie. - Chcesz tu zostać jak się orientuję.
- Mogę? - zdziwiła się. Chyba nie na to czekała. W jej oczach zauważyłam radość.
- Jasne, ze możesz...Wataha się powiększa! - wykrzyknęłam, a moje słowa poleciały do samego nieba.
Od Lilly (M'O) - Jak tu dotarłam?
- Hallo, jesteś tam? - zapytała się mnie czarna postać.
- Tak... - wymamrotałam ledwie.Nagle, poczułam jakby urwaną scenę. - Zaraz... Kim jesteś? Gdzie ja jestem? Kim JA jestem?!
- Spokojnie, bez takich nerwów.- powiedziała spokojnym głosem. - Jestem twoją siostrą. Na imię mi Amo, ale mówią mi Oliwia. Jesteś w lesie.
Dosłownie i w przenośni. Jesteś M'O i nie masz jeszcze drugiego imienia.
- Dlaczego jesteśmy same? - zaciekawiłam się.
- Nasza rodzina nie żyje.- W oku Amo kręciła się łza.
- Poszukajmy schronienia.- postanowiłam. - Zgłodniałam, a ty?
- Też. Ja pójdę po pożywienie, a ty poszukaj schronienia.Jeśli mnie znajdziesz, Kwiat Orchidei ( w skrócie KO), który masz we włosach - przywoła mnie. Znaczy, wyśle sygnał do mojego KO.- wskazała na swoje włosy.
Po tych słowach, Oliwia odleciała. Zostawiła mnie. Zrobiło się ciemno, a ja nawet pod grubą warstwą futra, dostałam gęsiej skórki.
Później spotkałam parę wilków. Skłamałam, opowiadając o sobie - byłam przerażona. One poszły ze mną do Alfy - Phoebe. Wszystkie wilki wydawały się być miłe.
< Phoebe, dokończysz? C: >
- Tak... - wymamrotałam ledwie.Nagle, poczułam jakby urwaną scenę. - Zaraz... Kim jesteś? Gdzie ja jestem? Kim JA jestem?!
- Spokojnie, bez takich nerwów.- powiedziała spokojnym głosem. - Jestem twoją siostrą. Na imię mi Amo, ale mówią mi Oliwia. Jesteś w lesie.
Dosłownie i w przenośni. Jesteś M'O i nie masz jeszcze drugiego imienia.
- Dlaczego jesteśmy same? - zaciekawiłam się.
- Nasza rodzina nie żyje.- W oku Amo kręciła się łza.
- Poszukajmy schronienia.- postanowiłam. - Zgłodniałam, a ty?
- Też. Ja pójdę po pożywienie, a ty poszukaj schronienia.Jeśli mnie znajdziesz, Kwiat Orchidei ( w skrócie KO), który masz we włosach - przywoła mnie. Znaczy, wyśle sygnał do mojego KO.- wskazała na swoje włosy.
Po tych słowach, Oliwia odleciała. Zostawiła mnie. Zrobiło się ciemno, a ja nawet pod grubą warstwą futra, dostałam gęsiej skórki.
Później spotkałam parę wilków. Skłamałam, opowiadając o sobie - byłam przerażona. One poszły ze mną do Alfy - Phoebe. Wszystkie wilki wydawały się być miłe.
< Phoebe, dokończysz? C: >
Od Margona - Cd historii Anny
- Eeeee ... Od kiedy? - Powiedziałem zszokowany wstając . Musiałem
pewnie dziwnie wyglądać stojąc tak z wybałuszonymi na nią oczami.
Wadera nie odpowiedziała.
- Jak się nazywasz ? - Spytała cicho
Westchnąłem.
- A ty ?
- Anna - Odpowiedziała mi wadera z wyraźnym zdziwieniem że zadałem takie pytanie.
- Anna , Anna , Anna ... Powinienem zapamiętać - Mruknąłem do siebie - Ja jestem Margon.
Na chwilę nastała cisza. Słychać było tylko cichy wiatr i odgłosy płynącej wody.
- Sorry za tamto - Przeprosiłem.
<Anna ? >
Wadera nie odpowiedziała.
- Jak się nazywasz ? - Spytała cicho
Westchnąłem.
- A ty ?
- Anna - Odpowiedziała mi wadera z wyraźnym zdziwieniem że zadałem takie pytanie.
- Anna , Anna , Anna ... Powinienem zapamiętać - Mruknąłem do siebie - Ja jestem Margon.
Na chwilę nastała cisza. Słychać było tylko cichy wiatr i odgłosy płynącej wody.
- Sorry za tamto - Przeprosiłem.
<Anna ? >
Od Vearil - Jak tu dotarłam?
Miałam
szczerze dosyć Argiela, był coraz bardziej nie do zniesienia. Ostatnim
razem, kiedy mu się sprzeciwiłam, aż zakręciło mi się w głowie, kiedy
przejechał mi po pysku tymi swoimi pazurami. Następnego dnia miałam w
głowie tylko jedno słowo..
Ucieczka Chciałam i musiałam uciec, choć bardzo mi było szkoda Laurette, mojej młodszej siostrzyczki. zawsze się z nią bawiłam, była taka urocza, no i akceptowała mój dar, dar córki księżyca. Argiela trafił szał, kiedy się o tym dowiedział. Niespokojnie krążyłam po jaskini. Wiedziałam, że kiedy wszyscy usną, to ucieknę. Kiedy miałam pewność, że każdy śpi, ostrożnie wyślizgnęłam się z legowiska. Nie uszłam paru metrów, a usłyszałam strzał. Pocisk świsnął pi kilka centymetrów przed uszami. Przerażona cofnęłam się do jaskini. Każdy był na nogach. Zaatakowali nas ludzie. Nie dbałam o resztę, tylko o Laurette, która ledwo stała, bo została szybko obudzona. Wojownicy z watahy natychmiast poginęli w nierównym starciu ze strzelbami kłusowników. Laurette spojrzała na mnie, a potem... Ilekroć o tym myślę, łzy mi się cisną do oczu. Laurette została postrzelona. Pocisk przeszedł ją od tyłu, przebił na wylot i uderzył mnie boleśnie w nos. Jedyne co przyszło mi do głowy, to uratować ją. zaciągnąć w bezpieczne miejsce i modlić się, aby przeżyła, ale to nie było możliwe. Jej ciało było ciężkie, bardzo ciężkie... Dziwne. Kiedy się z nią bawiłam, była lekka niczym piórko. Rozejrzałam się. Ostatnie basiory ginęły od kul. Argiel leżał kilka metrów ode mnie. Zawróciłam się na pięcie i rzuciłam do ucieczki. Nie wiem, jak długo i jaki dystans przebiegłam, ale kiedy wreszcie stanęła, kul nie było słychać. Tylko ta głucha cisza, która okalała las, jak mgła, którą widziałam z daleka. Po policzku spłynęła mi samotna, słona łza... Krążyłam po lasach bardzo długo, polując i marznąc na chłodzie. W końcu spotkałam watahę. Nieśmiało podeszłam do samicy alfy, i zapytałam, czy mogłabym dołączyć. Zgodziła się. Byłam, nie, jestem szczęśliwa, bo należę w końcu do watahy, w której jestem szanowana i nit mną nie pomiata. Po prostu szczęśliwa... |
|
wtorek, 12 listopada 2013
poniedziałek, 11 listopada 2013
Nowy konkurs!
Dodałam nowy konkurs. Jest w zakładce ,,Konkursy". Zachęcam do brania udziału.
Wasza alfa - Phoebe
Nowy wilk - Puszka!
Do watahy dołączył nowy wilk - Puszka! Właścicielu nie zapomnij o opowiadaniach!
Nowe wilki - Luufiera i Kazan!
Do naszej zacnej watahy dołączyły nowe dwa wilki - Luufiera i Kazan!
i
i
niedziela, 10 listopada 2013
Od Anny - Jak tu dotarłam?
Włóczyłam się po terenach , nie wiedziałam co robić . Nikogo nie znałam .
W końcu zaszłam nad jezioro tam się zatrzymałam , było tam pięknie .
Nagle coś poruszyło się w krzakach , podeszłam trochę bliżej , gdy
rzucił się na mnie wilk
- Złaź ze mnie! - krzyknęłam
- Jesteś szpiegiem !
- Co ?! Należę do tej watahy więc zejdź ze mnie
< Jakiś wilk ? >
- Złaź ze mnie! - krzyknęłam
- Jesteś szpiegiem !
- Co ?! Należę do tej watahy więc zejdź ze mnie
< Jakiś wilk ? >
sobota, 9 listopada 2013
Od Margona
Zmrużyłem oczy. Znajdowałem się na Jeziorze i dostrzegłem znaną mi sylwetkę. Powolnym krokiem ruszyłem w jej stronę .
- Flower, nie spodziewałem się ciebie tu - Powiedziałem spokojnie uśmiechając się.
- Ja ciebie też nie - Odparła i zwróciła wzrok w moją stronę.
- Nie uważasz że ta nowa jest trochę dziwna ? - Spytałem patrząc się na słońce. Po chwili usłyszałem jakiś szelest ale nie zwróciłem na niego uwagi.
- Lithum ? No trochę tak - Flower wydawała się jakaś nieobecna.
Nagle moim oczom ukazała się wilczyca o której właśnie wspominaliśmy. Miała dziwną , smutną minę. Przez chwilę nic nie mówiła.
< Lithum , dokończysz ? >
- Flower, nie spodziewałem się ciebie tu - Powiedziałem spokojnie uśmiechając się.
- Ja ciebie też nie - Odparła i zwróciła wzrok w moją stronę.
- Nie uważasz że ta nowa jest trochę dziwna ? - Spytałem patrząc się na słońce. Po chwili usłyszałem jakiś szelest ale nie zwróciłem na niego uwagi.
- Lithum ? No trochę tak - Flower wydawała się jakaś nieobecna.
Nagle moim oczom ukazała się wilczyca o której właśnie wspominaliśmy. Miała dziwną , smutną minę. Przez chwilę nic nie mówiła.
< Lithum , dokończysz ? >
czwartek, 7 listopada 2013
Od Darka
Kiedy do watahy dołączyła Gwiazda zacząłem dziwnie się zachowywać.
Często patrzyłem jak rozmawia z innymi wilkami z watahy. Czułem coś do
niej. Pewnego dnia postanowiłem z nią porozmawiać.
-Cześć Gwiazda!- Zawołałam- Masz chwilkę?
-Mam mam!- Odparła.
Podbiegłem do niej i jej powiedziałem.
-Słuchaj... zaczynam coś do Ciebie czuć... No wiesz, jesteś ładna, przede wszystkim jesteś partnerką moich marzeń...- Wysapałem
>Gwiazda?<
-Cześć Gwiazda!- Zawołałam- Masz chwilkę?
-Mam mam!- Odparła.
Podbiegłem do niej i jej powiedziałem.
-Słuchaj... zaczynam coś do Ciebie czuć... No wiesz, jesteś ładna, przede wszystkim jesteś partnerką moich marzeń...- Wysapałem
>Gwiazda?<
środa, 6 listopada 2013
Od Wadii - Jak dołączyłam?
Goniła mnie sfora dzikich psów , przepędzał ze swoich terenów.Wpadłam na wilczycę.
-Ratuj się i uciekaj - powiedziałam
-Nie jestem sama - odpowiedziała i całe stado popędziło na psiaczki.
-Dzięki za ratunek - uśmiechnęłam się do wadery.
-To ja ci dziękuję , że mogłaś nas ostrzec przed ,,pieskami'' roześmiała się
-Więc to twoja wataha tak , mogę dołączyć?
-Oczywiście zapraszam!
-Ratuj się i uciekaj - powiedziałam
-Nie jestem sama - odpowiedziała i całe stado popędziło na psiaczki.
-Dzięki za ratunek - uśmiechnęłam się do wadery.
-To ja ci dziękuję , że mogłaś nas ostrzec przed ,,pieskami'' roześmiała się
-Więc to twoja wataha tak , mogę dołączyć?
-Oczywiście zapraszam!
Coś nowego!
Dodałam do bloga trochę nowości! W tym:
- Licznik, ile was było?
- Rybki watahy,
- Reklama: dołącz do nas!
- Licznik, ile was było?
- Rybki watahy,
- Reklama: dołącz do nas!
Pozdrowionka!
Wasza Phoebe
Od Phoebe - Nieznajoma
- Miejsc mamy pod dostatkiem. - powiedziałam uważnie przyglądając się nieznajomej wilczycy.
- Szukam stada... - odpowiedziała ponuro wadera. W jej oczach panował mróz, czyli wściekłość.
Nie byłam pewna czy kiedykolwiek widziałam tak obojętnego osobnika. Czułam, że tej samicy jest teraz ciężko, a Wataha Cichego Wiatru pomaga w takich sytuacjach. Nauczę ją kochać, kiedy będzie trzeba.
- Zostań z nami. - mruknęłam niepewnie. Chyba powinnam skończyć z podejrzliwym tonem. - Masz imię?
- Owszem. - niemal się oburzyła. - Lithum.
Na raz odbiegła. Zadziwiła mnie swoją postawą. Postaram się ją polubić, ale ona musi mi odpłacić tym samym.
- Czy nie wydała wam się dziwna? - zapytała Flower.
- Z poważaniem: tak. Skąd się urwała? - potwierdził Margon.
- Nie mówcie tak! - rozkazałam. - Zmieni się pod wpływem watahy. Mam przynajmniej mam taką nadzieję.
- Szukam stada... - odpowiedziała ponuro wadera. W jej oczach panował mróz, czyli wściekłość.
Nie byłam pewna czy kiedykolwiek widziałam tak obojętnego osobnika. Czułam, że tej samicy jest teraz ciężko, a Wataha Cichego Wiatru pomaga w takich sytuacjach. Nauczę ją kochać, kiedy będzie trzeba.
- Zostań z nami. - mruknęłam niepewnie. Chyba powinnam skończyć z podejrzliwym tonem. - Masz imię?
- Owszem. - niemal się oburzyła. - Lithum.
Na raz odbiegła. Zadziwiła mnie swoją postawą. Postaram się ją polubić, ale ona musi mi odpłacić tym samym.
- Czy nie wydała wam się dziwna? - zapytała Flower.
- Z poważaniem: tak. Skąd się urwała? - potwierdził Margon.
- Nie mówcie tak! - rozkazałam. - Zmieni się pod wpływem watahy. Mam przynajmniej mam taką nadzieję.
Od Lithum
Po kilkusetmetrowym marszu oddech Lithum uspokoił się i w tym momencie
jej serce już miarowo pompowało powietrze. Niespiesznie stawiane kroki
na leśnej ściółce wzmagały jeszcze bardziej wewnętrzny spokój wilczycy,
która na tym etapie swojej podróży zwalniała tempo po parudziesięciu
kilometrach średnio-szybkiego biegu. Był dość ciepły poranek, choć
oświetlona już promieniami słońca trawa nadal pokrywała się rosą.
Podróż, którą odbywała Lithum nie miała wyznaczonego końca, krańca... celu, do którego byłoby jej spieszno. Wędrowała przed siebie, każdego dnia bez pośpiechu pokonując trasę takiej długości, jaką tylko zdołała przebyć przez minione godziny. Zatrzymywała się, gdy była zmęczona i odpoczywała; polowała, gdy była głodna; przyspieszała, gdy czuła się na siłach. Po prostu nie było na świecie nic, co mogłoby sprawić, że swojej podróży zaniecha.
Zatrzymała się dosłownie na chwilę - krótką, niewielką chwilę, a do jej uszu natychmiastowo doleciał odgłos, którego nie słyszała już od dość długiego czasu lub po prostu nie zwracała na to uwagi. Odgłos wodospadu. Zaczęła dostrzegać swoją tęsknotę za jego widokiem dopiero teraz, gdy uświadomiła sobie jak daleko od rodzinnego domu się znalazła. Brakowało jej otoczenia bliskich i warunków, które miała tam zapewnione. Tutejsze klimaty średnio jej odpowiadały - choć deszcze czy śniegi się zdarzały, Lithum cierpiała bardzo w czasie letnim.
Może nie potrzebowała teraz schronienia, w końcu uważała się za samowystarczalną, ale zdecydowanie potrzebowała kontaktu ze zbiornikiem wodnym. Ostatnie ciepłe dni nie poprawiały jej nastroju i były przyczyną złego samopoczucia. Musiała skierować się ku wodospadowi, a kto wie, czy prędzej nie trafi na jakąś "dodatkową atrakcję".
Zza kilku krzewów usłyszała najpierw ciche śmiechy, a dopiero później dostrzegła kilka wilków nad brzegiem jeziora. Nie pomyliła się - przed wodospadem z pewnością znalazła coś, na czym zależało jej bardziej; obcych.
Usiadła ukryta w zieleni lasu, choć zdawała sobie sprawę, że nawet to nie zakamufluje jej białego jak śnieg futra. Prędzej czy później nieznajomi i tak ją zobaczą, jeśli sama wcześniej nie wyjdzie. A wyjść też będzie musiała - zaczynało doskwierać jej pragnienie, poza tym kości po kilku godzinach też z pewnością zaczną ją pobolewać; utrzymywanie tej samej pozycji wymagało wytrwałości, której przecież wciąż się uczyła.
Mruknęła do siebie niezadowolona z obecności dwóch wader i basiora, jednak wyprostowała się i bez krępacji ruszyła przed siebie, wynurzając się ze swojej bardzo widocznej kryjówki. Krokiem wolnym i swobodnym przeszła kilka metrów w kierunku brzegu jeziora, po czym stanęła i zwróciła wzrok ku nieznajomym. Cała trójka najprawdopodobniej dopiero teraz zauważyła jej obecność i w milczeniu obserwowała ją.
- No co? - warknęła cicho siląc się na przyjemny ton. - Wataha, racja? Znajdzie się wolne miejsce?
Niebieskimi oczyma świdrowała każdego z nich po kolei. Nie wiedziała, który z tych wilków to przywódca, jednak przewidywała, że nie pozwolą jej odejść. Ona potrzebowała stada, a każde stado potrzebuje pary łap do pracy.
<Phoebe, Flower, Margon?>
Podróż, którą odbywała Lithum nie miała wyznaczonego końca, krańca... celu, do którego byłoby jej spieszno. Wędrowała przed siebie, każdego dnia bez pośpiechu pokonując trasę takiej długości, jaką tylko zdołała przebyć przez minione godziny. Zatrzymywała się, gdy była zmęczona i odpoczywała; polowała, gdy była głodna; przyspieszała, gdy czuła się na siłach. Po prostu nie było na świecie nic, co mogłoby sprawić, że swojej podróży zaniecha.
Zatrzymała się dosłownie na chwilę - krótką, niewielką chwilę, a do jej uszu natychmiastowo doleciał odgłos, którego nie słyszała już od dość długiego czasu lub po prostu nie zwracała na to uwagi. Odgłos wodospadu. Zaczęła dostrzegać swoją tęsknotę za jego widokiem dopiero teraz, gdy uświadomiła sobie jak daleko od rodzinnego domu się znalazła. Brakowało jej otoczenia bliskich i warunków, które miała tam zapewnione. Tutejsze klimaty średnio jej odpowiadały - choć deszcze czy śniegi się zdarzały, Lithum cierpiała bardzo w czasie letnim.
Może nie potrzebowała teraz schronienia, w końcu uważała się za samowystarczalną, ale zdecydowanie potrzebowała kontaktu ze zbiornikiem wodnym. Ostatnie ciepłe dni nie poprawiały jej nastroju i były przyczyną złego samopoczucia. Musiała skierować się ku wodospadowi, a kto wie, czy prędzej nie trafi na jakąś "dodatkową atrakcję".
Zza kilku krzewów usłyszała najpierw ciche śmiechy, a dopiero później dostrzegła kilka wilków nad brzegiem jeziora. Nie pomyliła się - przed wodospadem z pewnością znalazła coś, na czym zależało jej bardziej; obcych.
Usiadła ukryta w zieleni lasu, choć zdawała sobie sprawę, że nawet to nie zakamufluje jej białego jak śnieg futra. Prędzej czy później nieznajomi i tak ją zobaczą, jeśli sama wcześniej nie wyjdzie. A wyjść też będzie musiała - zaczynało doskwierać jej pragnienie, poza tym kości po kilku godzinach też z pewnością zaczną ją pobolewać; utrzymywanie tej samej pozycji wymagało wytrwałości, której przecież wciąż się uczyła.
Mruknęła do siebie niezadowolona z obecności dwóch wader i basiora, jednak wyprostowała się i bez krępacji ruszyła przed siebie, wynurzając się ze swojej bardzo widocznej kryjówki. Krokiem wolnym i swobodnym przeszła kilka metrów w kierunku brzegu jeziora, po czym stanęła i zwróciła wzrok ku nieznajomym. Cała trójka najprawdopodobniej dopiero teraz zauważyła jej obecność i w milczeniu obserwowała ją.
- No co? - warknęła cicho siląc się na przyjemny ton. - Wataha, racja? Znajdzie się wolne miejsce?
Niebieskimi oczyma świdrowała każdego z nich po kolei. Nie wiedziała, który z tych wilków to przywódca, jednak przewidywała, że nie pozwolą jej odejść. Ona potrzebowała stada, a każde stado potrzebuje pary łap do pracy.
<Phoebe, Flower, Margon?>
wtorek, 5 listopada 2013
Regulamin!
Stworzyłam specjalnie dla was regulamin:) Mam nadziej, że się nie gniewacie... Każdy ma go przeczytać, to obowiązek!
Wasza alfa - Phoebe
niedziela, 3 listopada 2013
Zmiany w blogu!
Ogłaszam uroczyście, że zmieniam wygląd bloga. Denerwuje mnie coś w obecnym, ale to też przez komentarze w zakładce ,,Konkursy". Tak, to mnie zainspirowało! Dziękuję wam:)
Wasza alfa - Phoebe
sobota, 2 listopada 2013
Od Phoebe - Cd historii Rufousa
- Jestem Phoebe. - przywitałam się patrząc w oczy wilka.
- Nazywam się Rufous. - uśmiechnął się basior.
- Co tu robisz? - zapytałam.
- Jakoś tak tu trafiłem. To twoja wataha? - samiec zrobił smutną minę.
- Moja. Chcesz dołączyć?
- Jasne! - wykrzykną uradowany wilk.
- To witamy!
- Nazywam się Rufous. - uśmiechnął się basior.
- Co tu robisz? - zapytałam.
- Jakoś tak tu trafiłem. To twoja wataha? - samiec zrobił smutną minę.
- Moja. Chcesz dołączyć?
- Jasne! - wykrzykną uradowany wilk.
- To witamy!
Nowy wilki - Lilly, Gwiazda, Wadia!
Nie chciało mi się ich zapisywać w oddzielnych postach. Do watahy dołączają nowi członkowie! Czekamy na opowiadania. Chcecie zobaczyć ich zdjęcia? zakładka ,,Wilki" się kłania!
piątek, 1 listopada 2013
Od Rufousa
Wesołym krokiem przechodziłem przez las.
Nie działo się nic. Nuciłęm coś pod nosem i z zamyśleniem wędrowałem
kolejny dzień przed siebie. Nad głową latało kilka ptaków, które z
ćwierkiem patrolowały okolice. Zapatrzony w nie nie zauwarzyłem tego, co
dział sie przede mną. Otóż wpadłem na jakiegoś wilka. Widocznie też nie
bardzo wiedział w kogo uderzył. Upadłem na ziemię. Spojrzałem w górę.
- Hej, kim jesteś? - Spytałęm podnosząc się z ziemi. Podniosłem przyjacielsko ogon i uśmiechnąłem się. <Ktoś? ;]> |
|
Od Margona - Bagno
Leżałem na kamieniu . Lekki wiatr
przyjemnie mnie ochładzał w ten ciepły poranek . Rana na łapie nadal się
nie goiła a ja myślałem już o pójściu do lekarza . Kropelki krwi spadły
do jeziora . Mój wzrok przykuł czarny las . Wpatrywałem się na niego
przez chwilę aż w końcu wstałem i poszedłem w tamtą stronę . Wilki
często wspominały że to miejsce jest niebezpieczne jednak ja miałem to
głęboko gdzieś . Zrobiłem pierwszy krok - nic , zrobiłem drugi krok -
nic ale za trzecim ziemia się osunęła i wpadłem na bagna . Próbowałem
się wydostać ale nie mogłem się w tym ruszać . Błota miałem do szyi .
- Pomocy ! - Krzyknąłem jak najmocniej - Pomocy !
Jedną łapę wydostałem spot błota i złapałem się gałęzi . Zobaczyłem fioletowe futro . ,, To Phoebe '' pomyślałem uradowany .
- Phoebe tutaj !
- Co ty tu robisz ? - Rzekła wystraszona , złapała mnie za łapę i próbowała wyciągnąć .
- Pomocy ! - Krzyknąłem jak najmocniej - Pomocy !
Jedną łapę wydostałem spot błota i złapałem się gałęzi . Zobaczyłem fioletowe futro . ,, To Phoebe '' pomyślałem uradowany .
- Phoebe tutaj !
- Co ty tu robisz ? - Rzekła wystraszona , złapała mnie za łapę i próbowała wyciągnąć .
< Phoebe ? >
Od Phoebe - cd historii Margona
- O co wam poszło? - zapytałam.
- Właściwie o nic. - odpowiedział zirytowany Margon.
- Nie kłóćcie się. - powiedziałam. - do watahy dołączają wciąż nowe wilki, chcecie żeby czuły się źle?
- Nieee. - westchną basior.
- Racja. - przytaknęła Flower. - spróbujmy być jak rodzina.
- Właściwie o nic. - odpowiedział zirytowany Margon.
- Nie kłóćcie się. - powiedziałam. - do watahy dołączają wciąż nowe wilki, chcecie żeby czuły się źle?
- Nieee. - westchną basior.
- Racja. - przytaknęła Flower. - spróbujmy być jak rodzina.
Powiadomienie!
Uwaga! W najbliższym czasie mogę mieć problem z internetem. Jak najbardziej, wysyłajcie mi opowiadania, ale jeśli ich nie wstawię to znak, że połączenie mi się przerwało.
Wasza alfa - Phoebe
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)
i