Dziwnie. Po prostu dziwnie czułam się w tym stadzie. Choć byłam tu dość długo, aby zapoznać się z wszystkimi wilkami.
Spacer. Zwłaszcza do niebezpiecznych miejsc. Wyostrzają się zmysły,
umysł gotowy jest wpaść w furię. To całkiem podniecające. I właśnie
takie spacerki lubię, spokojne i niebezpieczne. Dlatego wybrałam się do
Czarnego Królestwa.
Wiedziałam czym to grozi, ale chyba kilka kroczków po zakazanym terenie nie robiło Phoebe żadnej różnicy.
Kiedy stanęłam na krawędzi, która oddzielała nasze tereny od Czarnego
Królestwa, czułam na sobie czyiś wzrok. Postawiłam krok. Jeden. Drugi.
Trzeci. Czwarty. Piąty. Szósty. Kiedy naliczyłam się stu, nie doszłam
dalej jak jakieś 75 metrów od krawędzi. Zawróciłam. Znowu jeden. Dwa.
Trzy. I tak dalej. Śmieszne. Przecież nie działo się nic. Za co miałaby
grozić kara?
Kiedy powróciłam do watahy, nogi bolały mnie strasznie. Wiedziałam że
najprawdopodobniej doigrałam się po spacerku po Czarnym Królestwie. Być
może Rufous albo Luufiera coś na to poradzą. Podreptałam do jaskini,
gdzie akurat jeden z medyków siedział nad moździerzem i tłukł składniki
do jakiejś mikstury.
- Masz chwilkę? Nogi mnie trochę bolą. Zajmiesz się tym ? - spytałam.
< Rufous albo Luufiera? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz