czwartek, 14 listopada 2013

Od Sharon - Jak dotarłam?

Skion pierwszy ruszył na pole bitwy. A za nim pozostali wojownicy w tym ja - jedyna wadera która przeszła sprawnie wszystkie testy i to była moja pierwsza walka. Nie chciałam jej skrzanić. Dwóch basiorów rzuciło mi się na szyję ale ja sprawnie odskoczyłam, odwracając się i atakując ich od tyłu. Ktoś z tyłu ugryzł mnie boleśnie w jedną z kończyn. Zawyłam przewracając się i szybko odskoczyłam czując że na kimś się położyłam. To był Skion - alfa mojej watahy Jasnego Księżyca. Moje serce podskoczyło mi do gardła. Czułam szczęście. Miałam nadzieje że będę miała szanse zajęcia jego stanowiska. Pogrążona we własnych myślach nieoczekiwanie zaatakował mnie wilk z watahy Nadziei. Próbowałam się bronić ale zrozumiałam że to bezsensu. Przygniatał mnie on całym ciałem więc nie było szansy na ucieczkę. Udałam że nie żyje. On uradowany pobiegł i zaatakował jakiegoś basiora z mojej watahy. Nie mogłam się ruszyć. Byłam jak sparaliżowana. Pamiętałam zasady i to że powinnam walczyć do samej śmierci w obronie honoru watahy. Jednak strach był silniejszy.Co chwila potykały się o mnie różne wilcze istoty. Wstałam w końcu i pobiegłam ile sił w nogach. Nie oglądałam się za siebie.
- Marion biegnij za nią - Do moich uszów dobiegł słaby krzyk alfy z złowrogiej watahy. Biegłam coraz szybciej jednak Marion była szybsza i przewróciłam się stulając z górki. Wreszcie stanęłam a ona powolnym krokiem zbliżała się do mnie. Wiedziałam że ten błysk w oku i zadziorny uśmieszek nie znaczą niczego dobrego.
- No proszę. Kogo my tu mamy? Małą Sharon. A podobno jaka jedyna wadera zdałaś testy- Wadera zaśmiała się
- No cóż. Sharon teraz musimy przejść do setna sprawy. Chcesz coś powiedzieć przed śmiercią ? - Kontynuowała przychodząc coraz bliżej.
- Nienawidzę cię - Powiedziałam głośno patrząc się w jej oczy.
Wadera usiadła nagle na ziemi i nie patrząc na mnie rzekła :
- Nawet nie wiesz jak ja nie nienawidzę siebie. Nie chciałam zostać wojowniczką. Zmusił mnie do tego ojciec. Dam ci swoją moc. Moc ognia. Zapomnisz o wszystkim i staniesz się nową waderą - W jej oczach widziałam łzy które spadały na ziemię. Zrobiłam się senna. Po paru chwilach usnęłam pod drzewem.
Obudziło mnie mocne szarpnięcie. Ujrzałam waderę.
- Kim jesteś? - Spytałam patrząc się na moje łapy nieprzypominające mojego białego futerka.
- Phoebe - Samica uśmiechnęła się - A ty ?
- S-Sharon - Wymamrotałam - Jaką mam twarz - Spytałam macając mój pyszczek.
- Normalną , o kolorze mysiej szarości i krwistej czerwieni.
- A-Aa oczy ? - Zadałam pytanie z niedowierzaniem.
- Czerwono - żółte - Odpowiedziała mi Phoebe z widocznym zdziwieniem.
- A nie niebieskie ? - Chciałam się upewnić.
- Nie - Wilczyca usiadła wyraźnie się we mnie wpatrując.
- T-to nie możliwe ! - Krzyk łam
- Dobrze się czujesz ? - Phoebe spojrzała na mnie z czułością.
Usłyszałam szelest liści i wyskoczył z nich znajomy mi basior.
- M-Margon ? - Odparłam chowając się za drzewem.
- No tak. Skąd wiedziałaś? Kim jesteś ? - Margon przyjrzał się moim oczom.
- Sharon
- Ale Sharon którą znałem wyglądała nieco inaczej - Jego wzrok mówił ,, kłamiesz ''.
- Ale ja nie kłamie ! Nie wiem jak to się stało - Zapłakałam - Zawsze miałam białą sierść i oznaczający się różowy nos. Oczy miałam niebieskie. Po prostu nie wiem jak to się stało.
- No dobra , już dobra - Margon spojrzał na Phoebe - A w jakiej watasze się wychowałaś?
- Wataha Jasnego Księżyca
- Nie ... Nie ... Nie - Wymamrotał - A-ale jak ? Sharon to ty ? - Przytulił mnie i spojrzał w oczy.
- T-tak ... To ja ta stara dobra Sharon - Odparłam wyślizgując się z objęć.
- Znacie się ?
- Tak jakby - Margon uśmiechnął się szeroko.
- Może chcesz tu dołączyć ? - Powiedziała miło alfa tej watahy.
- Noo znaczy ... - Zamyśliłam się na chwilę po czym odpowiedziałam ze spokojem - Niech będzie.
Alfa ucieszyła się.
- To ja zostawię na chwile was samych - Wilczyca odwróciła się i poszła nie oglądając się.
- Dlaczego to zrobiłeś ? - Posłałam mu gniewne spojrzenie.
- Zabiłem ? Chyba nie muszę ci odpowiadać na to pytanie - Wyrzucił z siebie po krótkiej chwili.
- Dlaczego ? - Doszyłam temat.
- Wiem Sharon że byliśmy kiedyś parą , może spróbujemy od nowa? - W jego oczach widziałam nadzieje.
- Nie. Możemy zostać przyjaciółmi - Odparłam niewzruszona.
- Wiesz co z moją siostrą ?
- Tak. Miała się dobrze do czasu aż zachorowała i umarła - Powiedziałam zgodnie z prawdą.
- No i dobrze ... - Nie dokończył i pobiegł w las. Zostałam kompletnie sama. Poszłam tropem alfy i ją spotkałam.

< Phoebe ? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz