czwartek, 21 listopada 2013

Od Lilly i Phoebe

Niedawno doszłam do stada. Mojej siostry jeszcze nie ma. Mam tylko 6 miesięcy i niestety, nie umiem się sobą zajmować. Słońce rozświetliło mi twarz. Nagle, przyszła Phoebe.
 ***
- Cześć, Lilly! - powiedziałam. Wilczyca lekko się uśmiechnęła.- Jak ci się podoba w watasze? 
- Jest...miło. - burknęła i widać było, że na siłę stara się być miła.
- Jesteś smutna, widzę to. - podsumowałam.
- Trochę. Phoebe, wiesz jak to jest stracić kogoś bliskiego? - zapytała, a w jej oczach pojawiły się łzy.       
  Poczułam ból w sercu i coś ścisnęło mnie w gardle. Wiedziałam i to doskonale... Przecież to nie do końca moje królestwo. Nic nie odpowiadając powiedziałam:
- Chodźmy do Flower. Ona każdego umie podnieść na duchu!
***
Zaczęłyśmy iść.
- Gzie ona mieszka? - Zapytałam się z ciekawością.
Polubiłam te stado. Phoebe, Margona, Flower... Nagle zatrzymałyśmy się.
- To tu. - Oznajmiła alfa.
- Tu? Przecież to wodospad!- Zdziwiłam się.
***
- Za wodospadem jest miejsce, gdzie ta wadera często chodzi. - wytłumaczyłam.
- Aaaa... 
- To chodź ze mną. - oznajmiłam. Lilly wesoło szła dokładnie za mną, prawie depcząc mi po piętach.
  Nagle zza płynącej wody wyłoniła się Flower.

< Flower?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz